Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Złotopolu w gminie Lipno odtwarzane są dawne zwyczaje wsi. Zorganizowano wykopki

Małgorzata Chojnicka
Małgorzata Chojnicka
Mieszkańcy sołectwa Złotopole w powiecie lipnowskim odtwarzają dawne zwyczaje na wsi i pokazują, jak dawniej pracowano w polu. Po młóceniu zboża młocarnią przyszedł czas kopanie ziemniaków.

Mieszkańcy sołectwa Złotopole w powiecie lipnowskim odtwarzają dawne zwyczaje na wsi i pokazują, jak dawniej pracowano w polu. Po młóceniu zboża młocarnią przyszedł czas kopanie ziemniaków.

Praca w polu jeszcze kilkanaście lat temu wyglądała zupełnie inaczej. Wieś bardzo się zmienia i nikt już nie gospodaruje na kilku hektarach ziemi. Teraz gospodarstwa są duże i wyspecjalizowane. Dawniej w każdym były krowy, świnie, drób. Nikt też na wsi nie kupował mleka czy jajek. Wykopki ziemniaków ciągnęły się długo, a sąsiedzi pomagali sobie wzajemnie. Nikt w pojedynkę nie dał rady. Trzeba je było wykopać, zebrać, powozić i zakopcować. Teraz na pole wjeżdża duży kombajn i po kłopocie. Szybko i sprawnie!

By młodzi poznali pracę na roli!
Młodzi ludzie mają coraz mniejsze pojęcie o tym, jak dawniej wyglądały prace polowe. By mogli się przekonać, jak pracowali ich dziadkowie organizuje się takie polowe inscenizacje. Duże i profesjonalne odbywają się w skansenach, gdzie nad ich przebiegiem czuwają fachowcy. Jednak ludzie sami również się organizują, by rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat nie poszła w całkowite zapomnienie. Tak dzieje się w sołectwie Złotopole w powiecie lipnowskim. Tam mieszkańcy postanowili odtworzyć cały rok na wsi i świetnie im to wychodzi. W ubiegłym roku na jesieni zorganizowali tradycyjne kiszenie kapusty, a w tym zabrali się za wykopki. Motorem napędowym tych działań jest sołtys Jarosław Kryst.

- Zaczęliśmy działać spontanicznie i z każdą kolejną akcją angażuje się w nią coraz więcej osób – mówi Jarosław Kryst. – To już nie tylko nasi mieszkańcy, ale też pobliskich wsi. Niektórzy przyjeżdżają nawet z Lipna. Chcieliśmy uchronić przed zapomnieniem dawną wieś i robić coś razem, by się zintegrować. Teraz sąsiedzi się nie znają, bo nie potrzebują od siebie pomocy. Dawniej w polu pracowało się wspólnie, bo jedna rodzina nie była w stanie poradzić sobie z większymi pracami. Do nich należały żniwa i wykopki.

Praca od rana do wieczora
Dawniej zbieranie ziemniaków odbywało się w ten sposób, że każdy stawał na jednej redlinie i zbierał kartofle do kosza. To było zadanie głównie kobiet i dzieci. Mężczyźni odbierali od nich pełne kosze i wysypywali ziemniaki na wóz. Była to ciężka praca, która po kilku godzinach dawała porządnie w kość. Jeśli ktoś nie wytrzymywał na kręgosłup, to zbierał na kolanach. Na początku ludzie rozmawiali i żartowali, a pod wieczór pracowali już w milczeniu. Każdy był zmęczony, a w gospodarstwie czekał go obrządek. Krowy trzeba było sprowadzić z pastwiska i wydoić.

Inscenizacja wykopków była prawdziwym wyzwaniem logistycznym. Trzeba było znaleźć sprawną kopaczkę konną, wozy konne, konie i gospodarstwo, które użyczy pole ziemniaków. Na samym początku pojawił się problem z końmi, bo nie chciały chodzić w kopaczce i pomimo kilku prób nie zmieniły zdania. Mogły ciągnąc jedynie wóz.

- Konie musiał zastąpić traktor, który ciągnął kopaczkę – opowiada Jarosław Kryst. – Nie użyliśmy jednak wału przekazu mocy, bo kopaczka miałaby takie obroty, że ziemniaki by latały w powietrzu i trzeba by je zbierać w hełmach. Znam z opowieści taki przypadek, że ludzie uciekali z pola.

Do zbierania chętnych nie brakowało. Wszak była to okazja do miłego spędzenia czasu i spotkania się w gronie znajomych. Można było poczuć zapach świeżo rozkopanej ziemi, który nierozerwalnie łączy się z jesienią. Włączyli się miejscowi radni i sołtys sąsiedniego Jastrzębia, któremu przypadło kopanie ziemniaków. W wydarzeniu wzięła udział Aneta Jędrzejewska, członek Zarządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego, która pochwaliła cenną inicjatywę. Panie zadbały o odpowiednie stroje i wiklinowe kosze. Robota szła błyskawicznie. Zresztą wykopano tylko kilka redlin. Humory dopisywały i pogoda również. Wóz szybko się wypełnił ziemniakami i można było ruszać na biesiadę z pieczonymi ziemniakami w roli głównej. Dawniej pieczono je na polach, a teraz odbyło się to już przy świetlicy wiejskiej, gdzie jest miejsce na ognisko. Smakują one wybornie i tego smaku nie da się odtworzyć w piekarniku.

- Podczas wykopków z przyjemnością i sentymentem wróciłam do wspomnień z dzieciństwa, kiedy jeździłam z rodzicami do dziadków na wieś pomagać w zbieraniu ziemniaków – dzieli się swoimi wrażeniami Dorota Kostecka, sekretarz Towarzystwa Miłośników Ziemi Dobrzyńskiej w Lipnie. - Cieszę się, że mieszkańcy Złotopola przypominają nam ile pracy, ale jakże pożytecznej, musieli i muszą wkładać rolnicy. Wydarzenie to udowodniło też, że w grupie praca przebiega o wiele radośniej i przyjemniej.

Od pomysłu wszystko się zaczęło
Dzięki tym inscenizacjom o Złotopolu robi się głośno, bo mieszkańcy naprawdę potrafią się zorganizować. Zamiast w sobotnie popołudnie siedzieć w domach przed telewizorami, oni organizują coś fajnego i jeszcze angażują innych. Już sadzili wierzby, by przywrócić ten najsłynniejszy element wiejskiego krajobrazu, zakładali budki lęgowe dla ptaków i hoteliki dla owadów, systematycznie sprzątają wieś, wspólnie robili palemki na Niedzielę Palmową. Puszczali wianki w noc świętojańską, a w sierpniu zorganizowali młockę przy użyciu starej młocarni. Wówczas do pracy zaangażowali nawet wójta gminy. Przed dożynkami powiatowymi zrobili witacz z Polą Negri, za co zostali docenieni podczas 15. Przeglądu Twórczości Filmowej „Pola i inni”. Widać, że zapału im nie brakuje!

- W zeszłym roku bawiliśmy się na wieczorze andrzejkowym z tradycyjnymi wróżbami, a teraz poczekamy na pierwszy śnieg, by zorganizować kulig – zdradza Jarosław Kryst. – Będą sanie, konie i świetna zabawa. Mam tylko nadzieję, że spadnie śnieg.

W dzisiejszym świecie, kiedy każdy jest pochłonięty swoimi sprawami, a młode pokolenie najchętniej spędza czas w wirtualnej rzeczywistości, takie lokalne przedsięwzięcia naprawdę robią wrażenie. Wszystko zaczyna się od dobrego pomysłu, na który musi jednak ktoś wpaść. Tak zadziało się w Złotopolu. Pozostaje tylko życzyć wytrwałości w tym podtrzymywaniu pięknych tradycji, bo własna tożsamość jest bardzo ważna. Warto się jej trzymać i doceniać.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska