Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wabcz. Komornik tanio sprzedał ziemię z nową piekarnią, a mógł to zrobić dłużnik. Drożej!

agad
Zenon Malinowski: - Tu miała być nasza piekarnia. A co jest? Długi i rozpacz.
Zenon Malinowski: - Tu miała być nasza piekarnia. A co jest? Długi i rozpacz. Agnieszka Domka-Rybka
Chciałem sam sprzedać ziemię i oddać długi - twierdzi Zenon Malinowski.

- Komornik nie zgodził się, bo też chciał na mnie zarobić. Zlicytował dom, hektary i piekarnię w budowie. Straciłem 640 tys. zł, on dostał 14 tysięcy - dodaje.

Planował biznes swojego życia. Przy jego domu w Wabczu w powiecie chełmińskim miała stanąć nowoczesna piekarnia, w której chciał zatrudnić 20 pracowników. Jedna licytacja i pan Zenon stracił wszystko. Zostały tylko długi. Ma zajętą rentę, a żona - emeryturę.

- Boję się dnia, w którym, gdy jak zwykle spojrzę przez okno i zobaczę niszczejącą budowę, po prostu nie wytrzymam - wzdycha. - I tak już ledwo żyję! W stresie dopadły mnie różne paskudne choróbska. Lekarze musieli amputować nogę.

Miał kupców na ziemię

- Gdybyśmy sami sprzedali wtedy ziemię, a hektar kosztował 40 tys. złotych, spłacilibyśmy długi i jeszcze zostałoby trochę pieniędzy. A tak jesteśmy dziś na utrzymaniu dzieci. Polskie prawo pozwala bezkarnie niszczyć ludzi. Tu się po prostu nie da żyć! No nie da! - rzuca pan Zenon.

Pali papierosy. Dużo, jeden za drugim: - To z nerwów! - tłumaczy.

Zanim dojrzał do decyzji, by wybudować własną piekarnię, jego firma dzierżawiła pomieszczenia w Chełmnie. - Czynsz był coraz większy i w pewnym momencie płaciłem ponad 7 tys. zł. Postanowiłem więc, że zainwestuję we własną piekarnię. Miałem oszczędności. 40 tys. zł pożyczyłem od kolegi. Zacząłem budowę w 2004 roku. Niestety, w tym czasie pojawiła się konkurencja z Ciechocinka, która w mojej okolicy sprzedawała chleb w cenie 70 groszy za bochenek, podczas gdy mnie produkcja jednego kosztowała 1,30 zł. Zaczęły się kłopoty finansowe. Niecały rok później łapę na mojej ziemi położył komornik. I byłem zwyczajnie załatwiony!

Bo nie mógł ani dokończyć budowy, ani zatrudniać, ani zarabiać. Doszły inne zobowiązania, m.in. wobec ZUS, dostawcy energii, zakładów młynarskich. Razem to było ok. 100 tys. zł.

W 2008 roku Zenon Malinowski wysłał pismo do Sądu Rejonowego w Chełmnie, w którym czytamy, że znalazł kupców na swoje gospodarstwo. Zaproponował, że z pieniędzy ze sprzedaży rozliczy się z wierzycielami. Że odda im wszystko co do grosza. - Napisałem między innymi: "Czy komornikowi sądowemu zależy, by wyrzucić na bruk 80-letnią staruszkę?" Wtedy jeszcze żyła moja mama. Niestety, nie wzbudziło to niczyjej litości - wspomina Malinowski. - W świecie, w którym rządzą wyłącznie liczby, człowiek w ogóle się nie liczy. A wierzyciele chcieli się ze mną dogadać.

Jednak jeszcze w tym samym roku odbyła się licytacja domu w Wabczu (gmina Stolno) i prawie sześciu hektarów ziemi, na której stoi niedokończona budowa. - Tu miało być wejście, a tam hala produkcyjna, szatnie, łazienki. Już tylko dach trzeba było położyć - pokazuje pan Zenon.

Budowa niszczeje. W jego oczach widać łzy. 

Gospodarstwo zostało wycenione na 145 tys. zł. Nowy właściciel zapłacił 109 tys. zł, czyli trzy czwarte szacowanej kwoty (tak jest podczas pierwszej licytacji). - Wtedy hektar ziemi był wart 40 tys. zł. Za samą działkę mogłem więc dostać 240 tys. zł, kolejne 200 tys. zł za dom. W piekarnię zdążyłem zainwestować 200 tysięcy. Jestem więc w plecy 640 tys. zł - liczy Malinowski.

Pokazuje pismo od komornika z wyszczególnieniem kosztów egzekucji. Wynoszą maksymalnie po kilkaset złotych, poza tzw. opłatą stosunkową (za czynności komornicze), bo to aż 14 548 zł. - Rozumie więc pani, kto na tym zarobił i dlaczego nie pozwolono mi samemu sprzedać gospodarstwa?! Bo przecież nie byłoby tych kosztów! Proste! - uważa pan Zenon.

- Najgorsze, że mamy jeszcze 130 tys. zł długu - wtrąca jego żona Wiesława Malinowska. - Komornik zabiera mi 300 zł z emerytury, tyle samo mężowi z renty. Na życie zostaje 1200 zł. Dzieci pomagają. Dobrze, że nowy właściciel pozwolił nam zostać. Płacimy mu czynsz za wynajem mieszkania, niedużo, 250 zł miesięcznie.

W stresie Malinowskich dopadły ciężkie choroby. Pana Zenona cukrzyca, to z jej powodu trzeba mu było amputować nogę: - Mam protezę. Wcześniej jeździłem na wózku. Dobrze, że, chociaż o kuli, to jednak chodzę. Żona jest niepełnosprawna.

Pani Wiesława porusza się na wózku inwalidzkim. Ledwo uszła z życiem. Jest po operacji przepukliny brzusznej, z komplikacjami: - Wszystko przez nerwy - mówi.

Wierzyciel: były dobre intencje

Michał Lewandowski _z biura prasowego Krajowej Rady Komorniczej _podkreśla, że zajęcie nieruchomości służy zabezpieczeniu interesów wierzycieli: - Przecież to oni zwracają się o pomoc do komorników. - Wtedy takiej nieruchomości nie można ani sprzedać, ani zniszczyć. Licytacja mienia dłużnika to zawsze ostateczność, gdy już nie ma innej szansy odzyskania pieniędzy - podkreśla Lewandowski. - Z pieniędzy ze sprzedaży zaspokajane są roszczenia wierzycieli. Wartość nieruchomości określają biegli, a nie komornik. I były takie przypadki, że dłużnicy sami sprzedawali majątki, a potem nagle oficjalnie nic nie posiadali. Opłaty egzekucyjne są ustalone ustawowo. Przypomnę, że komornicy nie otrzymują pensji z sądów, a utrzymują swoje kancelarie właśnie z opłat egzekucyjnych.

Mówi też, że jest projekt ustawy, która ma je obniżyć: - Jednak nie poparto go żadnymi wyliczeniami, dlatego utknął w Biurze Analiz Sejmu. Dotarliśmy do jednego z wierzycieli - Bolesława Orzechowskiego, właściciela piekarni w Kijewie Królewskim. - To bardzo przykra historia - komentuje. - Moim zdaniem nie musiało dojść do licytacji. Dla mnie najważniejsze było odzyskanie pieniędzy. Wiem, że były dobre intencje dłużników. Jednak, skoro przepisy każą inaczej. Z nimi nikt nie może dyskutować.

- Prawo powinno pomagać ludziom w trudnej sytuacji, czyli państwu Malinowskim - uważa Marian Ritter, bydgoszczanin ze Stowarzyszenia Niepokonani 2012, które zrzesza osoby poszkodowane przez administrację państwową z całej Polski. - Mieszkańcy Wabcza też są poszkodowani. Nie wierzę, że przy odrobinie dobrej woli nie można było inaczej załatwić tej sprawy. Jednak dobrej woli ze strony komornika zabrakło. 

Zenon Malinowski cieszy się, że nauczył zawodu 40 młodych piekarzy. - Wszyscy wyjechali z kraju, pracują w zawodzie. Jeden prowadzi własną piekarnię w Niemczech. Moja córka też wyemigrowała za chlebem. Mieszka z mężem i dzieckiem we Frankfurcie. Nie dziwię się młodym, że stąd uciekają. A my z żoną ? Co możemy zrobić? Dla nas polski koszmar już nigdy się nie skończy. 

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska