Tyle lat skończył wczoraj Wacław Grochecki. To jedyny mężczyzna w gronie stulatek w powiecie żnińskim. Mieszka w Żninie Górze, przy Lipowej 7, u syna Leszka i synowej Zofii.
To człowiek młody duchem. Choć i ciało ma sprawne. Bo jakże sądzić inaczej, skoro jeszcze pięć lata temu ów - wówczas 96- latek - przejechał na rowerze z Górek Zagajnych (gdzie wówczas mieszkał), do sklepu żelaznego w Żninie, bo akurat jakiejś części mu brakowało...
Jakbym się urodził...
Wacław mówi o sobie: - Chcę być młody życiem. A nie taki zacofany. O starym nie pamiętam. Tak się czuję, jakbym się dopiero urodził.
Wybrał się kiedyś na spacer. Zagadnął przypadkowo napotkanego. - Zapytałem, ile ma lat. A on mi na to: "Osiemdziesiąt". A ja: a mnie ile byś dał? Usłyszałem: "Sześćdziesiąt!" Całkiem niedawno zwierzył się pewnej kobiecie, że jest wdowcem. Ona też nie miała drugiej połowy. - Podobała mi się...
Ogląda mecze piłkarskie. Jeśli trwają do późnych godzin nocnych, wytrzymuje do końca. Interesuje się polityką, lubi program "Jaka to melodia". Od lat wierny jest "Gazecie Pomorskiej"! Nie ma problemu z czytaniem. Słuch ma świetny. Bierze tylko leki na serce. I nic więcej.
- Świętoszkiem nie jestem, ale tradycji się trzymam - twierdzi, zagadnięty o wiarę, a za chwilę żartuje: - Czasem się zastanawiam. Czy w niebie o mnie zapomnieli? Wypowiada jednak te słowa i po chwili dodaje: - Ale żal by mi było umierać. Lubię przebywać wśród ludzi. Ale na pierwszym miejscu stawiam towarzystwo kobiet.
Warszawiakiem się nie czuje
Urodził się w Warszawie. Jego ojciec trafił na Mokotów. Tu znalazł pracę. Ale Wacław warszawiakiem się nie czuje. Wyjechał stąd z rodzicami mając 6 lat. Najpierw mieli gospodarstwo w Rybczewicach. W roku 1929 sprzedali je i kupili kolejne gospodarstwo od Niemca w Górkach Zagajnych. I tu nasz jubilat spędził największą część życia. Gdy dostał ziemię po ojcu w '45, gospodarzył aż do '84. Później przepisał majątek na syna Leszka, u którego dziś mieszka, tyle że w Żninie.
Ach te kobiety!
Miał dwie żony. Pierwszą, Natalię, spotkał kiedyś na zabawie w Brzyskorzystwi. Miała 15, może 16 lat. - Jej matka mówiła do mnie: "Panie Grochecki, niech pan ją poprosi do tańca. Żeby się dziewczyna trochę pobawiła". Spojrzałem na nią. Taka młódka? - pomyślałem wtedy.. Ale zatańczyłem. Po kilku latach wyrosła z niej panna na wydanie! I kto by pomyślał - została moją żoną! Z Natalią miał jednego syna - Włodka.
Gdy zmarła, związał się z młodszą od siebie o 21 lat Władysławą pochodzącą spod Konina. - Była zazdrosna o przeszłość. Spaliła większość zdjęć z pierwszą żoną.
Druga żona zmarła 3 lata temu. Wacław ma z nią troje dzieci: Leszka, Danutę i Barbarę.
Dieta jubilata? - Dużo ryb i dużo mleka - mówi Zofia, synowa.
- Mleko pije wieczorem. I w nocy. Budzi się i popija z kubeczka. Ale tylko łowickie. Bo musi mieć z panienką!
Można tylko pozazdrościć panu Wacławowi zdrowia, dobrego humoru i pamięci. Życzymy 200 lat!