https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wakacje Marty

MAŁGORZATA GOŹDZIALSKA [email protected]
Marcie Pan Bóg nie poskąpił urody.
Marcie Pan Bóg nie poskąpił urody. fot. sxc
Pamięta, że wypiła kieliszek wódki i Bartek zaczął ją całować. Przypomina też sobie pobyt w komisariacie. Ocknęła się w szpitalu.

Marcie Pan Bóg nie poskąpił urody. Piękne oczy, wyraziście zarysowane usta, sylwetka jak z pisma dla nastolatek i niecałe 14 lat. Bartka poznała będąc u wujostwa, które mieszka w miasteczku nad Wisłą. Do wujostwa Marta przyjeżdżała głównie na weekendy. Tym razem zaplanowała tydzień, może nawet dwa. To miały być piękne wakacje.

Jest uczennicą włocławskiego gimnazjum. Dobrą. Rodzice nie mieli z nią żadnych kłopotów wychowawczych. - Zawsze o dziewiętnastej była w domu - mówi mama. - Tego pilnowaliśmy. - Wiedzieliśmy, z kim się spotyka, co robi - dodaje tata.

Tylko kolega

Przeżyli szok, gdy zobaczyli córkę pijaną, prawie że nieprzytomną, słaniającą się na nogach. - Nigdy wcześniej nie brała alkoholu do ust - zapewnia tata. Jeśli chodzi o kontakty z chłopakami, też nie miała doświadczeń. Przez trzy miesiące chodziła z Tomkiem, ale to były tylko spacery, rozmowy. Tak mówi Marta, a rodzice jej wierzą.
Bartek, uczeń jednej z włocławskich szkół nie cieszy się dobrą opinią. Sąsiedzi powiadają, że przeklina, wypominają, że kogoś na osiedlu pobił. Niektórzy pamiętają jego "zabawę" z kilkuletnim chłopcem z podwórka, któremu kazał zdjąć spodnie, a następnie sam się rozebrał...

Ponieważ mieszka w tym samym bloku, co wujostwo, do którego przyjeżdżała Marta, nieraz się ze sobą spotykali, rozmawiali, grali w piłkę. To, że Bartek jest starszy o cztery lata nie przeszkadzało. - Traktowałam go jak kolegę - mówi dziewczyna. Czy 18-latek jej się podobał? Nie.

Koniec filmu

W ubiegła sobotę, gdy wujostwa nie było w domu, Bartek poprosił, by Marta przyszła do niego, bo ma ważną sprawę. Poszła. Teraz opowiada, że Bartek poprosił, żeby dotrzymała mu towarzystwa; do kolegi przyjechała dziewczyna, a Bartkowi samemu było podobno głupio. Zgodziła się.

Potem poszli do namiotu, który był rozbity nad Wisłą. - Usiedliśmy i gadaliśmy - opowiada Marta. W środku nie byli sami - obok siedział kolega Barka z dziewczyną. Na rozmowie się nie skończyło; był alkohol. Według relacji Marty Bartek namówił ją do wypicia jednego kieliszka wódki. Nie odmówiła. - Jeden wypić mogę - uznała.
Zrobione potem badanie wykazało, że miała prawie promil alkoholu. Ona pamięta tylko tyle, że Bartek położył się na niej i zaczął całować, że ona zrzuciła go na bok, że kręciło jej się w głowie i wtedy film się urwał.
W namiocie znalazł ich wujek, gdy zaczął szukać dziewczyny. Wyciągnął rozebranego chłopaka z namiotu. - Czy wiesz, co zrobiłeś? - zapytał. Usłyszał: - Przecież ona sama chciała.

Wujek zadzwonił po policję. Radiowóz szybko podjechał. Policjanci zatrzymali pijanego chłopaka, a po Martę przyjechali rodzice i zabrali ją na badania ginekologiczne.

Na wolności

Bartek nazajutrz także powrócił do domu - z komisariatu. Rodzice Marty nie rozumieją, dlaczego 18-letni chłopak, który skrzywdził ich dziecko, został wypuszczony na wolność. Przecież nie miał prawa jej dotknąć. - Marta jest rozwinięta fizycznie, ale to przecież jeszcze dziecko - załamuje ręce mama.
Oburzenia nie kryje także wujek dziewczyny, tym bardziej że, jak mówi, jego żona już kilka lat temu ostrzegała Bartka, aby nie ważył się "tknąć" siostrzenicy. Ma żal do prokuratora, który podjął decyzję o wypuszczeniu chłopaka na wolność. - Jak można wobec kogoś, kto zgwałcił czternastolatkę nie zastosować chociażby dozoru policyjnego? - denerwuje się.

Gwałt czy nie gwałt?

Artur Kołodziejski, prokurator rejonowy w Aleksandrowie Kujawskim wyjaśnia, że z dotychczas zebranych materiałów nie wynika, by doszło do gwałtu. Podejrzanemu przedstawiony został zarzut "obcowania płciowego z małoletnią poniżej 15 lat." Dowiedzieliśmy się, że Bartek przyznał się do współżycia z Martą i chce dobrowolnie poddać się karze.

- Nie wiedziałem, że Marta nie ma piętnastu lat - usłyszałam od niego. Więcej jednak nie chciał mówić. Dziewczyna i jej opiekunowie są przekonani, że chłopak doskonale wiedział, ile Marta ma lat. Nastolatka zresztą wprost mówi, że o tym z Bartkiem rozmawiała.

Martę czeka przesłuchanie przed sądem. Rodzice twierdzą, że po tym, co się stało, zamyka się w pokoju i siedzi ze spuszczoną głową. Na szczęście, niewiele pamięta z tego, co się wydarzyło. Bartek podobno zachowuje się tak jakby nic się nie stało - wychodzi na podwórko, gra w piłkę.

PS. Imiona głównych bohaterów zostały zmienione

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska