https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż nie ma winnych śmierci 18-miesięcznej Oli

Małgorzata Moczulska
Na wyniki śledztwa od trzech lat czeka pani Justyna, mama Oli
Na wyniki śledztwa od trzech lat czeka pani Justyna, mama Oli fot. Małgorzata Moczulska
Polanica-Zdrój Prokuratura czeka na opinię biegłych. Czy dziecko zmarło, bo zamiast udzielić mu pomocy, odsyłano go ze szpitala?

Od śmierci 18-miesięcznej Oli z Polanicy-Zdroju minęły już ponad trzy lata, a wciąż nie ma winnych tej tragedii. Kłodzka prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie błędu medycznego czeka bowiem na opinię biegłych z Katowic. Mają oni m.in. odpowiedzieć na pytanie czy gdyby dzieckiem zajęto się w Specjalistycznym Centrum Medycznym w Polanicy-Zdroju od razu, a nie kierowano go do placówki w Kłodzku dziewczynka dziś by żyła. Pewnym jest, że matka była tam po pomoc dwukrotnie.

- Nigdy nie wybaczę lekarzom! Powinni Oli pomóc. To ich praca. Co to za szpital, który odsyła dziecko z tak wysoka temperaturą. Zabrali nam to co mieliśmy najcenniejsze - płacze Justyna Witoń i dodaje: - Mieliśmy z mężem cudowne dziecko, a został nam po nim grób na cmentarzu.

Jan Sałacki, prokurator rejonowy w Kłodzku tłumaczy, że postępowanie trwa tak długo, bo zlecona obecnie opinia jest już drugą w tej sprawie. - Wnioski z pierwszej były dla nas nie do zaakceptowania. Nie zgodziliśmy się, że nie doszło do błędu lekarzy. Czekamy na to co w tej sprawie powie inny zespół biegłych. Od tego uzależniamy dalsze decyzje - tłumaczy.

Ta sprawa wymaga wyjaśnienia. Umarła mała dziewczynka, która miała przed sobą całe życie. - Oleńka nigdy nie chorowała, była pogodnym dzieckiem. Naszym słoneczkiem. Umarła mi na rękach, tylko dlatego, że lekarze zamiast jej pomóc odsyłali ją ze szpitala i to dwukrotnie! - nie ma wątpliwości Justyna Witoń.

Opowiada, że już w piątek rano (03.04. 2015 roku) Ola zaczęła być markotna. Dwukrotnie zwymiotowała. Pani Justyna zadzwoniła do przychodni, ale jej lekarz rodzinny miał tego dnia wolne. Ubrała więc córkę, wsadziła ją do wózka i poszła do oddalonego o zaledwie 500 metrów Specjalistycznego Centrum Medycznego.

- Szukałam pomocy tam gdzie trzeba. W szpitalu! A lekarz mnie nawet nie przyjął. Na korytarzu obejrzał Oleńkę i powiedział, że on mi nie pomoże, bo nie jest pediatrą - opowiada pani Justyna.

Wróciła do domu. Na szczęście Ola poczuła się lepiej. - Odetchnęłam z ulgą, pomyślałam, że to jakieś lekkie zatrucie, ale w sobotę rano znów zwymiotowała. Kiedy do tego doszła biegunka, nie zastanawiałam się długo. Ponownie poszłam do szpitala - mówi. Opowiada, że po 40 minutach siedzenia w poczekalni lekarz osłuchał córkę i zmierzył jej temperaturę. Okazało się, że Ola ma ponad 41 stopni gorączki. Lekarz przyznał, że ta temperatura go martwi i dał pani Justynie skierowanie na oddział pediatryczny do szpitala w Kłodzku. Kobieta tłumaczyła, że nie ma się tam jak dojechać, bo nie ma samochodu. W końcu spytała czy szpital nie mógłby wezwać karetki, ale jak twierdzi lekarz odmówił. Wróciła więc do domu skąd zadzwoniła do męża. Ten miał poprosić kolegę, by za godzinę zawiózł je do szpitala w Kłodzku. Pani Justyna podała córce leki na zbicie gorączki, bo w szpitalu tego nie zrobiono. Niestety nie pomogły. Dziewczynka straciła przytomność. Jej mama przerażona zadzwoniła na pogotowie. Dyspozytorka przez telefon instruowała ją jak prowadzić reanimacje. Robiła to czekając na karetkę. Pogotowie przyjechali po około 20 minutach. Na pomoc było już za późno...

Prokuratura od razu wszczęła śledztwo. Przesłuchano świadków, zabezpieczono dokumentację medyczną. Ustalono, że powodem śmierci Oli było odwodnienie spowodowane infekcją wirusową.

Zlecono opinie biegłym lekarzom.

- Od jej wyników uzależniono nasze dalsze kroki. Liczymy, że trafi ona do nas do końca roku - mówi prokurator Jan Sałacki.

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
O pomoc w tym kraju nie jest tak łatwo..
Pare lat temu przeżyłem coś takiego:
Moja mama dzwoni na pogotowie że mój tato się bardzo źle czuje.
Pan przez telefon pyta ile ma lat - odpowiedź że 79. Reakcja: "a co się pani przejmuje staruszkiem?" I odłożył telefon. Z godzinę później tata zmarł. Przegapiłem sprawe i nigdzie tego nie zgłosiłem. Teraz bym zgłosił sprawę na policje i do medii a pozatym odnalazł chama i przetestowal na nim młotek..
e
ewa
Dziecko z wysoką gorączką, wymiotujące - to już ze szpitala nie można wezwać karetki????? O czym ty p...ysz.
j
js
odmowy wraz z uzasadnieniem i pieczątka osoby, która podjęła decyzję. To magicznie zmienia podejście i od razu jest inna gadka. Nawet jeśli się trafi na wyjątkowego buca to jest podkładka i dowód rzeczowy
j
js
czyja to wina, że dziecko nie żyje to radzę przy każdej odmowie pomocy ze strony służby zdrowia żądać PISEMNEGO POŚWIADCZENIA tejże odmowy wraz z uzasadnieniem i pieczątką osoby, która odmawia. Od razu im miękną kolana i wycofują się ze swojej hamskiej nieludzkiej postawy
M
Mama
Lekarz ma ponoc nie odsylac.Dostalam ostatnio skierowabie do szpitala z dzieckiem mialam jechac na Koszarowa okazalo sie ze tam nie maja odpowiedniego specjalisty Lekarka od razu zapytala czy wezwac karetke zeby dziecko zawiezli na Kamieńskiego ale zawiozlam z mezem sama.To wina lekarza ze takie malenstwo nie zyje.Nie potrafil pomoc mogl wezwac karetke a noe wysylac matke zeby sama jechala , a co jesli cos dziecku w drodze by sie stalo....o tym doktorek nie pomyślał zJeszcze nie spotkalam lekarza ktory by tak ignorowal takie objawy u tak malego dziecka.Lekarz a noe rozpoznal ze dziecko odwodnione? Co to za lekarz.! To on sie uczy i pewne rzeczy powibien umiec ladujac na sorze Matka nie musi znac wszystkich chorob i poto tam poszla zeby otrzymac pomoc dla dziecka.
M
Mama
Pisala ze nie miala czym sie dostac a lekarz łaski nie robi ze wezwie karetke do dziecka z tak wysoka goraczka.Kekarz na pomagac a nie szkodzi a w tym momencie noe pomogl w zaden sposob Matka miala z dzieckiem pociagiem jechac bo lekarz nie potrafil zadzwobic po karetke....Nie kazdy musi posiadac samochod a sjoro bie ootrafil ponoc odsylajac do szpitala mogl wezwac karetke
m
mela
Rodzice sobie nie radzą? No tak, bo żeby prowadzić samochód trzeba zrobić kurs, zaliczyć jazdy i zdać egzamin. Żeby mieć dziecko wystarczy osiągnąć dojrzałość płciową, tyle. Sprowadzamy ludzi do tego żeby się rozmnażali nie wymagając od nich przygotowania do bycia rodzicami? Czy tak trudno zrozumieć, że dzieckiem powinien zająć się pediatra i tam matka dziecka została skierowana. Przekroczenie drzwi szpitala to za mało aby czuć że zajęła się dzieckiem. Może trafiła na chirurga czy ginekologa więc trudno oczekiwać żeby znał się na leczeniu dzieci i dlatego otrzymała zalecenie udania się do innego ośrodka.
A
Alka
Moja młoda szwagierka jak mały wymiotuje podaje od razu syrop przeciwwymiotny. Smoczki słodkie deserki... druga mama wpada w panikę jak dziecko wymiotuje po wodzie. Ja też się boję takich sytuacji i kiedy dziecko wymiotuje praktycznie nie śpię. Ale takie dziecko ma być na diecie i wodę podawać należy w minimalnych ilościach a często. To jest trudne. Jeśli rodzic sobie nie radzi to dobrze ze biegnie do lekarza! A lekarz jest kryty bo wystawił skierowanie dalej?
A
Alka
Żeby w dzisiejszych czasach dzieci umierali z powodu infekcji wirusowej I odwodnienia pomimo kontaktu z lekarzem? A jak mama nie miała kasy na taksówkę ani auta to co-
T
TOM
Dwa razy tępocie tłumaczyli,że ma jechać do Kłodzka, ale nie zrozumiała!(nie chciało jej się?). Jeśli ktoś tu zawinił,to rodzice!
m
mela
Nie rozumiem dlaczego ta pani nie pojechała do Kłodzka gdzie jest oddział pediatryczny tylko chodziła do szpitala w Polanicy gdzie nie ma takiego oddziału a więc i nie ma pediatrów.
b
b
==== och i ach =lekarze tak leczą == żeby nie wyleczyć bo im na tym nie zależy====
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska