Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wececka maska powstaje z zapamiętanych twarzy. Jak człowiek - ma charakter!

Ewa Koszur [email protected] Fot. Andrzej Szkocki
Weneckie maski Kornelii Jurkowieckiej ozdabiają ściany jej salonu. Proces ich tworzenia jest bardzo żmudny. Jedna powstaje około tygodnia.
Weneckie maski Kornelii Jurkowieckiej ozdabiają ściany jej salonu. Proces ich tworzenia jest bardzo żmudny. Jedna powstaje około tygodnia.
Szczecińska artystka poznała technikę tworzenia weneckich masek podczas swojego pobytu w Izraelu. Zakochała się zarówno w tym kraju, jak i w przepięknych dziełach Lilii Deganii, która przekazała jej tajniki ich tworzenia.

Kornelia Jurkowiecka wyjechała z Izraela, od Lilii Deganii, z kilkunastoma własnoręcznie wykonanymi maskami. Dziś ma ich kilkadziesiąt. - Jedna maska powstaje przez tydzień - opowiada artystka. - Proces tworzenia jest rozłożony w czasie, nie da się pójść na skróty. Trzeba wykonać kilka warstw, nakładać je kolejno, czekać aż wyschną.

Nad pierwszymi maskami Kornelia pracowała po czternaście godzin dziennie. Była wtedy w Izraelu po raz drugi. Za pierwszym razem została na dziewięć miesięcy. Zawiozła tam wtedy swoje obrazy i album poświęcony historii Żydów. Już wtedy była znaną w Szczecinie nieprofesjonalną artystką. Mogła wstąpić do Związku Polskich Artystów Plastyków. Rekomendowali ją uznani szczecińscy malarze, między innymi niedawno zmarły Erazm Kalwaryjski. Kornelia nie stanęła jednak przed komisją, na przeszkodzie stanął jej właśnie wyjazd do Izraela.

W kraju i na świecie

Tak naprawdę nigdy nie zależało jej na dyplomach czy legitymacjach. Tworzyła wciąż nowe obrazy, zaskakiwała pomysłami, organizowała wystawy, podróżowała. Jej obrazy pokazywane były najpierw w szczecińskich klubach, domach kultury, w Książnicy Pomorskiej, a potem w innych miastach Polski.

Przyszedł też czas na zagranicę. Zapraszano ją na wystawy w Niemczech, Holandii, Austrii, Francji i Anglii. Do galerii ośrodków polonijnych, ale nie tylko. W Świątyni Sztuki w Nantes jej obrazy zyskały uznanie i podziw profesorów uczelni artystycznych. Recenzenci miejscowych gazet polecali wystawy jej dzieł. Bo też jest to twórczość niekonwencjonalna. Zagadkowa, tajemnicza, pełna baśniowości. Takie są też jej maski.

Najpierw były kwiaty

Kornelia była zwykłą urzędniczką, gdy ponad 30 lat temu prowadzała jedną z trzech córek na zajęcia plastyczne do pobliskiego domu kultury. Słuchała, oglądała i... sama zaraziła się pasją malowania.

Z czasem porzuciła zawodową pracę, zaczęła malować. I żyć z malowania. Nie było łatwo. Najpierw były oleje. Po dwóch latach odkryła technikę akwareli i pokochała ją. Powstał cykl kwiatów, które zachwyciły nie tylko szczecinian, ale i londyńczyków, a potem Francuzów. Porównywano je do kwiatów japońskich. Następne były abstrakcje. Czasem szokujące, niepokojące, fascynujące.

Kiedy postanowiła przedstawić historię Żydów, do elementów abstrakcyjnych dołączył realizm. Na 22 obrazach pokazana jest trudna historia narodu żydowskiego, dedykowana pamięci tych, którzy zginęli podczas powstania w warszawskim getcie. Wystawa obrazów i wydany przez Książnicę bibliofilski album upamiętniły 50. rocznicę tego zbrojnego czynu. To z tymi obrazami i albumem wyjechała Kornelia do Izraela po raz pierwszy. Przywiozła z dziewięciomiesięcznej podróży mnóstwo fotogramów, które pokazała potem na wystawie w Książnicy Pomorskiej.

Maski na balu

Po raz drugi Kornelia pojechała do Izraela na zaproszenie Lilii Deganii, izraelskiej artystki, która wtajemniczyła ją w technikę tworzenia masek weneckich. Lilia jest także autorką pięknych lalek. To jednak maski zafascynowały Kornelię na tyle, że sama zaczęła je tworzyć. - Każda maska jest jak odrębny człowiek, z jego charakterem i osobowością - mówi artystka. - Staram się to podkreślić, modelując rysy twarzy i kolorując maskę. Całe mieszkanie Kornelii, a zwłaszcza salon, wypełnione jest maskami. Wiszą na ścianach, budzą przerażenie albo zachwyt. Rozśmieszają, wprawiają w zadumę albo smutek. Przyozdobione koralikami, woalkami, szalami, z tiulu, atłasu. Są przepiękne. Nic dziwnego, że jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne maski Kornelii, towarzyszyły premierze „Balu maskowego” w szczecińskiej Operze na Zamku. Kornelia pokazywała je w klubach, galeriach, domach kultury.

Także w Książnicy Pomorskiej. Pokazała je wtedy w ruchu. Zorganizowała wernisaż, połączony ze spektaklem pt. „Maskarada”. Do udziału zaprosiła uczniów Zespołu Szkół Samochodowych. Dwudziestu kilku młodych aktorów zaprezentowało żywy korowód masek. Autorka schowała się za jedną z nich i... zatańczyła. Boso. Bo też taniec był jej pierwszą artystyczną pasją. Potem przez osiemnaście lat śpiewała. Jednak zwyciężyła pasja malarska, której Kornelia do tej pory jest wierna. To jej sposób na życie.

Jak z baśni

- Tworzę głównie z wyobraźni, ale niektóre maski powstały z zapamiętanych twarzy - mówi artystka. - Podobno niektórzy rozpoznają w nich znajome rysy. Zarówno obrazy, jak i maski Kornelii, przedstawiają całą gamę uczuć. Jakby artystka zawarła w nich swoje życie. Niełatwe, pełne wyrzeczeń, ale uparte, z wyznaczonym celem. Konsekwentne. Ktoś kiedyś powiedział, że kilka wieków temu określono by Kornelię Jurkowiecką jako czarownicę i spalono na stosie. Jej twórczość niepokoi, ale i zadziwia. Wprowadza w świat wyobraźni i baśni. Sama artystka jest tajemnicza, urokliwa i piękna. Jak jej maski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska