Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wędkarz złowił złoto w debiucie. Maciej Zieliński: - Otwartość i szczerość w zespole to podstawa

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Maciej Zieliński (trzeci od lewej) w gronie najwierniejszych kibiców Pomorzanina
Maciej Zieliński (trzeci od lewej) w gronie najwierniejszych kibiców Pomorzanina Lech Krużyński/Pomorzanin
Rozmowa z trenerem Pomorzanina Toruń Maciejem Zielińskim o sensacyjnym mistrzostwie Polski w hali, ale też o nowej roli w zespole, wędkarstwie i ksywce "wampir". - Mecz o złoto rozegraliśmy na własnych warunkach - mówi debiutant w roli szkoleniowca.

Hokejowy Poznań w szoku, Grunwald pokonany w finale Halowych Mistrzostw Polski. Jak do tego doszło?

Zenek śpiewał, że nie wie jak do tego doszło i w sumie ja też nie (śmiech). Pierwszym optymistycznym sygnałem był półfinał, 13:3 z AZS AWF, to robiło wrażenie. Widziałem wielką ambicję i chęć zwycięstwa w zespole. W autokarze do Poznania wiedziałem już, że nie może być źle. Taktycznie byliśmy przygotowani. Grunwald nie spodziewał się, że zagramy otwarty hokej, bo zwykle wszyscy w polskiej lidze stawiają na obronę w meczach z nimi. Uznałem, że jeśli chcemy coś zdziałać, to musimy sami zaatakować.

Zaczęło się jednak od 1:3. Nie było pokusy, żeby wtedy zmienić plan na mecz?

Wręcz odwrotnie, ten mecz ułożył się idealnie po naszej myśli. Nie straciliśmy wiele, a Grunwald prowadząc, nie wycofywał bramkarza i nie grał w szóstkę. Wiedziałem, że to ich bardzo mocna strona, oglądałem ich na meczach europejskich. Nie daliśmy im odskoczyć, w przerwie odpoczęliśmy, nasza wiara w złoto cały czas rosła i zaatakowaliśmy.

Trzy lata temu zdobył pan mistrzostwo Polski jako zawodnik, teraz jako trener. Smakuje tak samo?

Odczucia są takie same, trudno zresztą opisać tą radość, trzeba to przeżyć. Z Grunwaldem spotykamy się od lat w finałach. Nasze mecze w ostatnich sezonach były na styku, nie przegrywaliśmy wysoko jak wcześniej się zdarzało. Byliśmy przygotowani na 120 procent, zdeterminowani.

TAK POMORZANIN TORUŃ OGRAŁ FAWORYTA W POZNANIU - RELACJA

Na ile zmieniła drużynę kontuzja lidera Krystiana Makowskiego?

Krystian kontuzję odniósł jeszcze w sezonie na trawie. Byliśmy więc przygotowani, wiedzieliśmy, że nie będzie mógł nam pomóc. Hokej halowy ma swoją specyfikę. To pięciu zawodników na boisku, szybkie zmiany, każdy gra po 8-9 minut i musi dać z siebie maksa, bo tempo jest większe niż na trawie. Wygraliśmy mistrzostwo zespołowo i siłą kolektywu.

Zdobył pan mistrzostwo Polski w debiucie w roli trenera.

Sam na to nie pracowałem. Bardzo pomógł mi Robert Krużyński w sztabie, zaprosiliśmy do współpracy Jacka Jankowskiego, który na co dzień pracuje z łyżwiarzami figurowymi. Zmieniliśmy trochę przygotowania, zawodnikom zaproponowaliśmy coś nowego, a im się spodobało.

Trzeba było od nowa ułożyć relacje z kolegami z drużyny po zmianie roli?

Swój autorytet wypracowałem przez lata kapitanowania w Pomorzanie. Miałem jednak obawy na początku pracy, ale bardzo szybko zostały rozwiązane. Bardzo ważne dla mnie są szczerość, otwartość i umiejętność rozwiązywania spraw od razu. Dzięki temu dogadujemy w drużynie się pod każdym względem.

Grunwald do niedawna prowadził pana przyjaciel Karol Śnieżek. Były konsultacje przed finałem?

Rozmawiamy co drugi dzień, mamy bliskie relacje od lat. Pewnie, że próbowałem go podpytać przed meczem, ale usłyszałem „niech wygra lepszy”, tak po sportowemu. Z Grunwaldem znamy się tak dobrze, że trudno zaskoczyć przeciwnika. Myślę, że my mogliśmy zagrać na większym luzie. Swój cel już zrealizowaliśmy, awansując do finału, a w nim nie mieliśmy nic do stracenia.

Skąd ksywka „wampir”?

Przyznam szczerze, że nie wiem. Funkcjonuje już trzydzieści lat. Kiedyś były u nas kije hokejowe wampiry, tak nazywały się od producenta. Może stąd ten pseudonim?

Po mistrzostwie będzie jakaś wyprawa na ryby? Jest pan zapalonym wędkarzem.

Dopiero za dwa tygodnie mam wolny weekend. Ale faktycznie, jak tylko mam chwilę, to jadę nad wodę. To trochę inny kij, ale technika też jest ważna (śmiech). Nie mam na koncie spektakularnych rekordów Polski, ale karta wędkarska się zwraca.

Złowił pan mistrzostwo Polski, a dla Pomorzanina także halowe puchary europejskie. Problem w tym, że w sytuacji finansowej klubu nie wiadomo, czy to nagroda, czy kara.

Będziemy dopiero o tym rozmawiać w klubie. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy zrezygnowali, wtedy zresztą federacja zostanie zdegradowana. Mamy rok czasu, żeby puszkę wystawić i pozbierać pieniądze. Wiadomo, w naszym sporcie sponsorów wiele nie ma, liczymy każdą złotówkę i staramy się jakoś wiązać koniec z końcem.

Przykre jest, że mistrza Polski nie stać na grę w swoim mieście.

Taka jest prawda. Graliśmy prawie wszystkie mecze w Gniewkowie nie z wyboru, ale konieczności. Po prostu hala w Toruniu była dla nas za droga. Wszyscy marzymy w klubie, że po latach uda nam się wrócić do SP 28, to zawsze był dom dla laskarzy w zimowym sezonie.

Po trzech latach odzyskaliście mistrzostwo w hali, to teraz czas po sześciu latach odebrać je na trawie.

Gdybyśmy nie celowali w złoto, to w ogóle nie przyszlibyśmy na trening. Podwójne mistrzostwo to byłoby coś. Będzie trudniej, ale przecież udowodniliśmy, że wszystko w sporcie jest możliwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska