Zdaniem Wiesława Zawiślaka (byłego zastępcy dyr. biura organizacyjno-prawnego KRUS, dziś dyr. biura kadr, szkoleń i spraw socjalnych TVP) Artur Ławniczak w latach 2003-2006 był fikcyjnie wpisany na listę zatrudnionych w KRUS-ie. Rzekomo nie pojawiał się on w pracy i w ten sposób wyłudził z budżetu państwa ok. ćwierć miliona zł.
Ławniczak nie zgadza się z zarzutami, o których informowała poniedziałkowa "Rzeczpospolita". Także w poniedziałek wiceminister oświadczył m.in.: "(...) od 2003 do 2006 roku pracowałem w KRUS w niepełnym wymiarze czasu pracy i wykonywałem zadania zgodne z moim zakresem obowiązków. Świadczą o tym przede wszystkim dokumenty, które wytworzyłem jako pracownik tej instytucji oraz osoby, z którymi w tamtym czasie współpracowałem. (...) Dodał, że zarzuty nie są dla niego zaskoczeniem, ponieważ "Pan Zawiślak został zwolniony z KRUS, jednak nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego pomawia mnie publicznie." Ławniczak twierdzi, że pozwie Zawiślaka do sądu.
- Jeżeli Ławniczak rzeczywiście to zrobi, to postawię mu jeszcze obiad - powiedział nam Wiesław Zawiślak, który twierdzi, że w ten sposób wiceminister da mu szansę na pokazanie innych nieprawidłowości w KRUS-ie.
A co z informacją? - Nie zapadła jeszcze decyzja, czy Najwyższa Izba Kontroli będzie wyjaśniać tę sprawę - powiedział Zbigniew Matwiej, naczelnik Wydziału Rzecznika Prasowego w NIK.
- Jeśli kontrole wykażą nieprawidłowości, wyciągnę wobec Ławniczaka konsekwencje - powiedział nam Marek Sawicki, minister rolnictwa. - Nie zamierzam jednak reagować na ploty sfrustrowanego faceta.
Zawiślak jest przekonany, że ma rację. Dlaczego o sprawie sprzed kilku lat mówi dopiero teraz? Twierdzi, że o rzekomych nieprawidłowościach dowiedział się niedawno.