- O godzinie 23.30 usłyszałem branie na sygnalizatorze. Po około piętnastu minutach walki na macie wylądował karp o wadze 15,3 kilograma - opowiada Michał Gierszewski, 32-latek ze Świecia. - Po zważeniu ryby i zrobieniu pamiątkowego zdjęcia, karp wrócił do wody.
Nie wszyscy wiedzą, ale prawdziwych karpiarzy obowiązuje zasada: „złów i wypuść”, bo karp w wędkarskim świecie jest świętością.
Uważają oni, że nie ma dwóch takich samych karpi, dlatego czasami nadają im nawet imiona.
- Tego konkretnego karpia złowiłem już trzeci raz. Poznaję go po dziurze w płetwie grzbietowej - wyjaśnia Michał Gierszewski.
Ryba połknęła haczyk na łasze wiślanej koło Świecia. Skusiła ją truskawkowa przynęta.