Kolejny przypadek grypy ptaków w naszym kraju, mowa o powiecie siedleckim (Mazowieckie) i hodowli indyków. Przypomnijmy, że wirus uderzył też pod koniec listopada - po niemal pół roku od stwierdzenia ostatniego w 2020 roku ogniska - w fermę niosek.
Szczegóły: Dodatnie wyniki badań w Wielkopolsce. Jest pierwsze ognisko wirusa jesienią 2020
Branża jest pełna obaw. Eksperci wieszczą, że tak spora odległość między pierwszym i drugim przypadkiem w tym sezonie jesienno – zimowym sugeruje, że powinniśmy w najbliższych dniach oczekiwać kolejnych zgłoszeń występowania HPAI.
Ucierpi głównie nasz eksport. Już niektóre kraje trzecie wstrzymały import produktów drobiarskich z Polski. Należy oczekiwać dalszych restrykcji handlowych - mówi Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Według analityków Izby, rosnąca liczba zakażeń HPAI na terytorium państw Wspólnoty, może skutecznie ograniczyć eksport drobiu i jaj na rynki światowe z całej Unii Europejskiej na minimum trzy miesiące.
- Już jesteśmy świadkami blokowania importu drobiu żywego, jaj wylęgowych i produktów drobiarskich z państw unijnych przez władze krajów trzecich. Na odpowiedzialne prognozy jest jeszcze za wcześnie, nie lekceważylibyśmy jednak prawdopodobieństwa nagłego pojawienia się „nowych” szoków podażowo - popytowych w skali europejskiej, ale i globalnej - ocenia Gawrońska. - Kłopoty z HPAI dotyczą niemal wszystkich największych producentów drobiu i jaj w Unii Europejskiej. Przecież na liście „państw z HPAI” mamy już, poza Polską, Wielką Brytanię, Holandię, Niemcy, Belgię, Francję, Włochy, Chorwację, Słowenię, Irlandię, Danię, Szwecję. Co więcej, już najwięksi odbiorcy mięsa drobiowego z Europy spośród krajów trzecich, jak Filipiny i Ghana, zablokowały część rynków europejskich.
KIPDIP zapala czerwone światło i zwraca się do hodowców. Chodzi o stosowanie się do rygorystycznych wymogów bioasekuracji.
- Można to jednak uznać za marne pocieszenie, ponieważ nawet przy ograniczeniu negatywnych skutków grypy ptaków, sytuacja polskiego drobiarstwa będzie wciąż dramatyczna z uwagi na epidemię COVID-19. W tym kontekście należy wskazać, że na krajowym rynku drobiarskim mamy do czynienia z dramatycznym spadkiem przychodów ze sprzedaży eksportowej, a hodowcy zmuszeni są sprzedawać żywiec w cenach, których nie pamiętają najstarsi drobiarze - znacznie poniżej progu opłacalności! - mówi Gawrońska.
Wprawdzie rodzime formy sprzedają niemal tyle samo mięsa co w zeszłym roku (mniej o 2,6 proc.), ale ceny poleciały (średniorocznie o niemal 11 proc.). To niezbędne, aby pozbyć się nadmiaru mięsa w zakładach drobiarskich.
Sprawdź też: Producenci wieprzowiny, wołowiny i drobiu mówią o zapaści w branży. Gospodarze i organizacje rolnicze apelują o pomoc
- Zastanawiamy się na ile zasobów finansowych (swoich i obcych) mają firmy drobiarskie, aby sprzedawać ze stratą. Ujemne marże na sprzedaży zagranicznej ma – naszym zdaniem – większość zakładów. Z ekonomicznego punktu widzenia warte odnotowania wydaje się to, że rynek rozpoczął proces samoregulacji. Mamy na myśli fakt, że niektóre ubojnie nie chcą żywca. Analogicznie, producenci nie chcą odbierać piskląt, a wylęgarnie jaj. To zjawisko na razie dotyczy jednak tylko mniejszych i średnich uczestników rynku. Te decyzje powodują jednak zatory płatnicze oraz postępującą dysfunkcyjność rynku – komentuje dyrektor KIPDiP.
Mimo widma grypy ptaków, problemem numer jeden drobiarzy jest COVID-19. Przypomnijmy, że kłopoty zaczęły się wiosną, gdy ograniczono działalność sektora HoReCa: gastronomii, hoteli, cateringu. Polskie drobiarstwo pracuje na dwóch równorzędnych silnikach: konsumpcji wewnętrznej i eksporcie. Aby równoważyć podaż mięsa na rynku wewnętrznym, około połowa wyprodukowanego nad Wisłą mięsa musi wyjechać na eksport. To uzależnienie od eksportu przez lata było kluczowym czynnikiem wzrostu. Paradoksalnie: okazało się największym zagrożeniem.
Dodajmy, że Rosja wprowadziła restrykcje dot. wwozu drobiu i produktów drobiowych z całego terytorium Polski. Tłumaczy to występowaniem HPAI.
Towary, podlegające kontroli weterynaryjnej (nadzorowi) objęte wspomnianymi ograniczeniami, które zostały załadowane przed 27 listopada 2020, przyjmowane są w trybie zwykłym - podaje Główny Lekarz Weterynarii.
