Prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego w spółce reprezentował do tej pory Wiktor Jakubowski. On potwierdził nasze informacje: - Zgadza się, bo to w końcu ostatni wolny termin na odbycie takiego zgromadzenia. Ale ja nie będę w nim uczestniczył.
Wojciecha Woźniaka, który go zastąpi, chcieliśmy zapytać, jak do tego pomysłu o ogłoszeniu upadłości spółki odnosi się bydgoski ratusz, ale nasz rozmówca powiedział krótko: - Możemy zacząć rozmawiać dopiero po zgromadzeniu.
Walne spółki odbędzie się w jednej z kancelarii prawnych w Bydgoszczy. Według naszej wiedzy postawienie spółki w stan likwidacji jest jak najbardziej możliwe. Artur Czarnecki ma większościowe udziały i może to przeprowadzić.
Gimnazjaliści z regionu nas nie zaskoczyli [infografika]
Ale ważne jest to, że tą decyzją nie ucieknie od długów spółki. W myśl prawa likwidacja spółki nie pozbawia wierzycieli dochodzenia możliwości odzyskania swoich pieniędzy.
Co ciekawe, Artur Czarnecki jako większościowy akcjonariusz może wskazać jako likwidatora siebie lub wskazaną przez siebie osobę. W tym nie muszą uczestniczyć podmioty zewnętrzne.
Ale cała ta sytuacja dla aktualnego sportowego stanu piłki nożnej w Bydgoszczy nie ma żadnego znaczenia. Bo spółka i tak była już „martwa”. Wszystko co złe, wydarzyło się w ubiegłym roku, albo nawet wcześniej. 1 czerwca 2015 roku, gdy miasto wypowiedziało umowę, która była integralną częścią sprzedaży Radosławowi Osuchowi, kiedy miasto straciło kontrolę nad spółką. Tam był zapis, że miasto może odkupić spółkę za 1 zł w wypadku degradacji lub problemów finansowych spółki. A w czerwcu 2016 roku, gdy Artur Czarnecki nawet nie starał się o licencję i pojawiły się problemy finansowe, obydwa te czynniki miały miejsce.
Sportowe Podsumowanie Weekendu - odcinek 13
