Wojewoda kujawsko-pomorski ma służbową siedmioletnią lancię, którą - po wypadku - otrzymał z Urzędu Rady Ministrów. Ponoć gruchot, bo przejechała już 600 tys. kilometrów. Wicewojewoda lancię o dwa lata młodszą (przebieg 400 tys. km) dostał w spadku po byłym wojewodzie toruńskim. A lancia po wojewodzie włocławskim dostała się w spadku marszałkowi naszego województwa.
Rozpasanych ambicji nie ma też prezydent Bydgoszczy. Jeździ oplem omegą rocznik 1997, wiceprezydenci zadowalają się vectrą i peugeotem 407. - W tej kadencji urząd nie kupił żadnego auta - zastrzega Wojciech Woźniak, rzecznik bydgoskiej władzy. - To są samochody odziedziczone po poprzednikach. Burmistrz Chojnic nie ma żadnego służbowego auta - korzysta z prywatnego.
We Włocławku prezydent miasta ma do dyspozycji peugetoa 406, rocznik 1995, wiceprezydent jeździ służbowo swym prywatnym autem. - A ja mojego szefa wożę ośmioletnią temprą - mówi kierowca prezydenta Inowrocławia. Starosta inowrocławski ma dwuletnią laguną 1,6, kupioną w promocji u miejscowego dealera renault - z klimatyzacją, ABS, kosztowała niecałe 60 tys. zł. Bydgoski starosta zadowala się czteroletnim daewoo espero, ale z klimatyzacją. Auto sprawuje się wcale nieźle. Wicestarosta nie ma służbowego.
- Jakim szef jeździ? - powtarza pytanie urzędniczka starostwa w Toruniu. - No, ładnym... Ale marki nie zna. Pytam więc innych. Okazuje się, że starostwo ma do dyspozycji trzy służbowe auta: siedmioletnią temprę, równie starego poloneza i dwa lata młodszego seata cordobę - "goły", standard bez klimatyzacji. Starostwo tucholskie w roku 2000 kupiło zielonego peugeota 406. Kosztował - z klimatyzacją i ABS - 59 tys. zł. Podobnym, tyle że niebieskim i nieco uboższym w wyposażeniu, a więc i tańszym, zadowala się starosta w Aleksandrowie Kujawskim. W Świeciu nad Wisłą pani starosta ma do dyspozycji roczną skodę octawię. Informator z urzędu mówi: wyposażenie full. Klimatyzacja i inne bajery. Nieco starszy jest daewoo nubira, którym zazwyczaj porusza się pani wicestarosta. Ale - zastrzega urzędnik - u nas auta nie są przypisane do stanowiska. Kiedy trzeba, to korzystają z nich inni pracownicy. Nubirą z początku ub.r. oraz dziesięcioletnim polonezem dysponuje starostwo w Nakle nad Notecią. Szefowie nie mają wyłączności na korzystanie z nich.
Benedykt Kozłowski, starosta w Rypinie, długo zastanawiał się nad marką samochodu służbowego. - Jakieś daewoo - powiedział. - Chyba nissan albo coś takiego...Tłumaczę więc, że nissan to nie daewoo. Przeprasza, bo - mówi: - Korzystam z tego auta rzadko, gdy jadę gdzieś dalej - do Warszawy, do Bydgoszczy. Po terenie jeżdżę swoim, choć zrezygnowałem z kilometrówki za wykorzystanie prywatnego samochodu. _Okazało się, że rypińskie starostwo ma czarne daewoo nubirę, rocznik 1998, kupiony na początku 1999.
Auta służbowego nie ma Tadeusz Szymański, starosta mogileński. - Niektórzy radni uważali, że mi wystarczy rower _- mówi. - Jeżdżę więc na kilometrówkę swoją ibizą. W trzy lata zrobiłem 90 tys. kilometrów. W przypadku dalszych wyjazdów korzystam z przychylności kolegów z Inowrocławia, Żnina. Na ten rok są w budżecie pieniądze na zakup auta - niewiele ponad 30 tys. zł - ale decyzję pozostawię już chyba swemu następcy.
Samorządowcy przed wyborami nie chcą podejmować decyzji, które mogą sprawić, że stracą w oczach wyborców. A czym jeżdżą szefowie instytucji państwowych?
Komendant wojewódzki policji w Bydgoszczy autem na pewno lepszym niż wojewoda kujawsko-pomorski - dwuletnim volkswagenem passatem z silnikiem 1800, który dostał z Komendy Głównej jego poprzednik. Zdał wtedy passata 1600, bo - jak mówił - był zbyt mułowaty. W bydgoskim Oddziale Okręgowym NBP mają trzy czteroletnie ople vectra o pojemności 2000, z klimatyzacją, kosztowały po około 78 tys. zł. Ale żaden z nich nie jest przypisany do dyrektora banku. Korzystają z nich wszyscy. Pani dyrektor Oddziału ZUS do pracy dojeżdża autobusem MZK. Do dyspozycji wszystkich pracowników jest siedem samochodów typu lublin i renault cangoo. W Polskim Koncernie Naftowym "Orlen" w Nowej Wsi Wielkiej dyrektorzy biur mają auta w spadku po CPN - passaty, z których najmłodszy ma 7 lat oraz daewoo lanos i nubiry. Bez kierowców. Dyrektorzy prowadzą sami. W Telekomunikacji bydgoskiej (Obszar Pionu Sieci - tak to się nazywa) dyrektor od 1 maja nie ma już służbowego VW bora, jeździ swym prywatnym. Rejonowy Urząd Poczty w Bydgoszczy ma auto wypożyczone z Zakładu Transportu Poczty Polskiej. Jest to siedmioletni citroxara - z klimatyzacją i ABS. Nie jest przypisany dla dyrektora.
Żadne więc rewelacje. Nie ma ich też w niektórych spółkach skarbu państwa. Prezes bydgoskiego "Stomilu" jeździ dwuletnim daewoo espero. Szefowie Zakładu Energetycznego - prezes i wiceprezes zarządu - mają laguny z października ub.r., z pełnym wyposażeniem. Ceny nie znają, bo odziedziczyli te auta po swych poprzednikach. W elektrociepłowni "Energotor" w Toruniu, kiedyś wchodzącej w skład "Merinotexu" - nie ma żadnych służbowych aut. Dwuletniego lanosa mają w Przedsiębiorstwie Hotelarskim "Kujawy" we Włocławku, pięcioletniego fiata mareo w Polmo SA w Brodnicy.
Rozpasania nie widać. W każdym razie w regionalnych spółkach skarbu państwa, do których dotarliśmy.
Władza jedzie!
Adam Lewandowski
Komendant wojewódzki policji jeździ autem lepszym niż wojewoda kujawsko- pomorski, starosta bydgoski gorszym niż panie starostowie Świecia, pani dyrektor bydgoskiego ZUS dojeżdża do pracy autobusem MZK...