Ale nie tylko, bo chodzi przecież o pieniądze. W 2011 r. burmistrz wydał zarządzenie, na mocy którego dotacja do niepublicznych przedszkoli miała być obcięta o 70 zł na dziecko. Właścicielki protestowały, ostrzegały, że może się to skończyć podniesieniem opłaty dla rodziców i zwracały uwagę, że działania ratusza są bezprawne. Nic to nie dało, bo burmistrz trwał przy swoim, więc zdesperowane panie w końcu poszły do sądu.
WSA w Gdańsku wydał w sierpniu 2011 r. korzystny dla nich wyrok, ale miasto złożyło skargę kasacyjną do NSA.
W środę zapadł tam wyrok. Sąd oddalił skargę i utrzymał w mocy wyrok WSA w Gdańsku. - Żadne środki odwoławcze już nie przysługują - mówią w wydziale informacji sądowej NSA w Warszawie. - W ciągu trzydziestu dni sąd przygotuje pisemne uzasadnienie, które potem dotrze do zainteresowanych.
W przedszkolach euforia. I nie ma się co dziwić. To było półtora roku czekania na tę wiadomość. Swego czasu burmistrz obiecywał, że jeśli panie dowiodą mu, że nie ma racji, to kupi im kwiaty i czekoladki. Ale po wyroku WSA stwierdził, że to jeszcze daleka droga, by uznać, że jest po wszystkim. Teraz już wyjścia nie ma. Trzeba będzie nie tylko kupić słodkości i bukiet, ale też wyrównać stratę. To może być bolesne dla budżetu.
- To przecież pan burmistrz nas sam do tego sądu wysyłał - przypomina Mirosława Przybylak, właścicielka przedszkola "Jarzębinka". - No i wypada żałować, że ta sprawa miała swój finał w sądzie, bo przecież przedkładałyśmy dowody, że mamy rację. Były to orzeczenia Regionalnej Izby Obrachunkowej i wyroki sądowe. To wszystko było jednak za mało...
Czytaj e-wydanie »