Zaczęło się od tekstu w wyborczej gazetce włocławskiego PiS. Oskarża on SLD-owskie władze miasta o wspieranie miejscowej firmy "Budizol". Według PiS ratusz finansuje przebudowę ul. Kilińskiego, zniszczonej podczas budowy handlowej galerii "Wzorcownia". Ta zaś jest inwestycją "Budizolu".
Jako redaktor naczelny wydawnictwa figuruje włocławski poseł PiS Łukasz Zbonikowski.
Po wyborach, na konferencji zwołanej przez SLD wystąpił wiceprezydent miasta Jacek Kuźniewicz. Oskarżył Zbonikowskiego, że chowa się przed odpowiedzialnością za poselskim immunitetem. W tekście jest bowiem "kłamstwo na kłamstwie". Kuźniewicz może pokazać dowody, że prace finansuje "Budizol", a miasto nie płaci ani złotówki.
W odpowiedzi poseł zwołał własną konferencję i postawił wiceprezydentowi ultimatum. Jeśli do 17 czerwca nie odwoła nieprawdziwych informacji, zniesławiających jego osobę i nie przeprosi za swoje słowa, może się spodziewać procesu. To nieprawda, że chowa się za immunitetem przed odpowiedzialnością za rzekome kłamstwa.
Wiceprezydent oświadczył, że przeprosin nie będzie, bo nie ma za co. I słowa dotrzymał. W rozmowie z "Pomorską" zapowiedział wczoraj, że sam rozważa pozwanie Zbonikowskiego do sądu. O ile się nie schowa za immunitetem.
- To świetnie! - mówi poseł. - W ten sposób mogę najlepiej udowodnić, że wiceprezydent kłamał, bo ja się nie zamierzam chować za immunitetem. Kiedy złoży ten pozew, mogę tylko zacierać ręce.
Zapytaliśmy posła, czy zgodnie z zapowiedzią wytoczy wiceprezydentowi proces? Odparł, że decyzję podejmie w poniedziałek, teraz jest bowiem w Sejmie i ma dużo zajęć.