Po 20 latach Włodzimierz Malinowski postanowił powspominać. - Kombatantem nie jestem, ale to były ważne momenty - mówi. - Zanim doszło do ogłoszenia wyborów 4 czerwca 1989, zalegalizowano "Solidarność". Miałem to szczęście, że moim kolegą był twórca znaku "Solidarność" Jerzy Janiszewski, z którym już wcześniej pracowałem przy 10 rocznicy grudnia 1970 i przy pierwszym zjeździe Solidarności oraz przy I Festiwalu Piosenki Prawdziwej. Po stanie wojennym mieszkałem w Gdyni, malowałem szyldy i reklamy i współpracowałem z Szymonem Pawlickim - szefem komisji kultury NSZZ "Solidarność". Na jego prośbę przygotowałem projekt dekoracji Skweru Kościuszki na przyjazd Papieża w 1987 r. do Gdyni.
Przed legalizacją "Solidarności"Malinowski został wezwany do Gdańska do przejmowanej siedziby Komisji Krajowej, żeby przygotować kampanię wyborczą. Najważniejsze było przywrócenie znaku "Solidarność".Olbrzymie plansze z napisem "Wybieram Solidarność" na skrzyżowaniach z Gdyni do Gdańska robiły piorunujące wrażenie.
- Każdy dzień przynosił nowości - woziłem pierwszy numer Gazety Wyborczej do Gdyni, do Franciszki Cegielskiej, musiałem wykonać pierwsze szyldy "Solidarności" oraz tabliczki na drzwi w biurach - wspomina Malinowski. - Osobiście przykręciłem specjalną tabliczkę ze znakiem Lechowi Wałęsie. "Wodzu" skomentował ten fakt jednym słowem: bomba!
Włodzimierz Malinowski do dziś pamięta tę atmosferę i entuzjazm. - Widzieliśmy, że władza PZPR jest w stanie rozkładu, a ich kampania była denna. Nam pomagało tysiące ludzi roznoszących ulotki i plakaty - mówi. - 5 czerwca rankiem ludzie spotykali przed lokalami wyborczymi i cieszyli się z wyników - król był nagi!