Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciechowski: - Te mistrzostwa dały mi pozytywnego kopa [zdjęcia]

Tomasz Froehlke
Tomasz Froehlke
Rozmowa z PAWŁEM WOJCIECHOWSKIM (Zawisza Bydgoszcz), piątym tyczkarzem świata z Londynu

Wiem, że po mistrzostwach świata czuje pan niedosyt. Medal był tuż, tuż. Przy dwóch próbach na 5,82 było naprawdę blisko. To były jakieś błędy czy po prostu brak szczęścia?
Chyba brak tak potrzebnego sportowcom szczęścia. Oczywiście, jakiś drobny błąd był, ale inni popełniali większe, a poprzeczka wisiała. Trudno, taki jest skok o tyczce. Ale oddawałem dobre, równe skoki czułem się wyśmienicie. Po prostu nie był to mój dzień na zdobycie medalu.

W jednej z wypowiedzi po konkursie mówił pan, że jest to najlepszy sezon w pana karierze. Nie ten, który zakończył się sześć lat temu mistrzostwem świata?
Mówiłem tak nie dlatego, że zdobyłem największe trofea, nie dlatego że zarobiłem najwięcej, bo tak nie jest i nawet nie dlatego, że pobiłem rekord życiowy (5,93 m - red.). Jest to najlepszy rok dlatego, że zrobiłem krok naprzód, że moja świadomość idzie na równi z moimi umiejętnościami; dlatego, że ciężko pracowałem, żeby osiągnąć tę stabilizację wyników, którą mam. Wiem, że jestem dopiero na początku drogi, dlatego że w końcu jestem zdrowy i mogę dawać z siebie wszystko.

W końcu przebija przez pana radość ze skakania.
Bo tak jest. Może nie jestem najmłodszy i już nigdy młodszy nie będę, ale jestem pełen wigoru chęci i motywacji, żeby robić to jeszcze przez co najmniej 10 lat. I ważna jest jeszcze jedna sprawa. Zaufałem mojemu trenerowi Wiesławowi Czapiewskiemu dwa lata temu. Ufałem mu jak było kiepsko i cały czas mu ufam, bo wiedziałem, że w końcu znajdzie na mnie sposób i że małymi kroczkami dojdziemy do tego, żebym był coraz lepszym tyczkarzem i sportowcem. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie trwała i że czeka nas jeszcze wiele wspólnych wzlotów i upadków. Nie udało się teraz, może uda się w hali, a jeśli nie to też nie zawieszę broni. Będę walczył do końca.

Piąte miejsce na świecie, a pan mówi, że się nie udało? Życzyłbym każdemu takich zawodów!
Ale ja chciałem medalu (śmiech). Z drugiej strony to prawda. Walczyło o medale około 30 osób, lepszych było ode mnie tylko czterech, nie wspomnę o tych, którzy chcieliby być w Londynie. Idziemy dalej. Sezon jeszcze się nie kończy, jeszcze jest sporo do zrobienia i jestem teraz pełen nadziei i zapału do kolejnych treningów i zawodów. Musimy pamiętać, że nie ma wielu ludzi i konkurencji, które mają swoich dominatorów. Każdy kiedyś przegrywa i każdy zaczynał z innego miejsca. Przede mną wiele imprez międzynarodowych, w których przygotowanie włożę całe swoje serce i wiele wysiłku.

W kwalifikacjach drżeliśmy o pana. W trzecich próbach zaliczył pan 5,60 i 5,70. Nie ma pan dla kibiców litości!
Przepraszam (śmiech). Wszystko dlatego, że jeszcze ściskały mnie nerwy z powodu zagubionych dzień wcześniej moich tyczek. Cały dzień przed eliminacjami nie był taki, jak powinien. Byłem zupełnie wybity z rytmu przez ciągłe ustalanie, gdzie one są. Odetchnąłem z ulgą, że się udało, nie ma co ukrywać. A w finale startowałem zupełnie na luzie. Chciałem się bawić skakaniem i tak też było. Naprawdę dobrze mi się skakało z uśmiechem na twarzy. Sumienie mam czyste, dałem z siebie wszystko. Nie zawsze jest tak, że zdobywa się medale. Niestety (śmiech).

Wiem, że był jakiś problem przed finałem z powodu firmy która miała ustawiać wysokości, to prawda?
Trochę tak, ale nie miało to wpływu na konkurs, ani na rozgrzewkę. Nie ma co szukać na siłę problemów.

Sportowe Podsumowanie Weekendu - odcinek 20.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska