Spór o ostre dyżury wybuchł w miniony piątek. Wtedy Krystyna Zaleska, dyrektorka Specjalistycznego Szpitala Miejskiego przy Batorego, ogłosiła, że od 1 stycznia 2014 r. lecznica nie będzie udzielać pomocy chorym przywożonym karetkami ratunkowymi.
Przeczytaj także: Mimo zakazu, bydgoskie lecznice nadal praktykują ostre dyżury
O jeden SOR za mało
Jakie są powody takiej decyzji? - Nie mamy odpowiednich warunków, tzn. Szpitalnego Oddziału Ratunkowego (SOR) - wyjaśnia Zaleska. - Nie dostajemy przez to żadnej pomocy finansowej od Narodowego Funduszu Zdrowiana przyjmowanie chorych. W związku z tym od Nowego Roku wszystkie niezdiagnozowane zgłoszenia będziemy więc kierować na ostry dyżur do szpitala wojewódzkiego na Bielanach.
Do tej pory szpital miejski oraz wojewódzki przyjmowały zgłoszenia z erek co drugi dzień. Do pierwszego z nich karetki jeździły w dni nieparzyste. Do drugiego - parzyste. Jednak to tylko szpital wojewódzki, jako jedyny w naszym mieście, ma SOR przystosowany do przyjmowania nagłych przypadków.
- Decyzja miejskiej placówki to stwarzanie zagrożenia dla życia i zdrowia pacjentów - uważa Sylwia Sobczak, dyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Bielanach. - Dodatkowo rezygnacja z przyjmowania zgłoszeń oznaczać będzie znaczne wydłużenie oczekiwania na leczenie w naszym szpitalu. Nie rozumiem decyzji Krystyny Zaleskiej. Jeżeli ta sytuacja potrwa dłużej, będę zmuszona zawiadomić prokuraturę o naruszeniu przepisów dotyczących ratowania życia.
Co na to wszystko NFZ? "Obowiązujące uregulowania prawne stanowią jasno, że szpital nie ma prawa do odmowy udzielenia pomocy osobie, która, ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia, wymaga takiej pomocy natychmiast - czytamy w oświadczeniu Funduszu, które dostaliśmy wczoraj od Jana Raszei, rzecznika prasowego kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ. "Odmowa przyjęcia osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego przez szpitalny oddział ratunkowy lub szpital może skutkować zastosowaniem kary umownej określonej w umowie o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej lub niezwłocznym rozwiązaniem tej umowy" - czytamy dalej.
Władze szpitala miejskiego bronią się przed zarzutami. - Nie będziemy odsyłać pacjentów w ciężkim stanie - mówi Andrzej Przybysz, wicedyrektor ds. lecznictwa. - Sprawdzimy natomiast, czy przywieziona do nas osoba rzeczywiście potrzebuje niezwłocznie pomocy. Możemy także przyjmować u siebie pacjentów, którzy najpierw zostaną zdiagnozowani na Bielanach.
Jest światełko w tunelu
Konflikt pomiędzy dyrekcjami próbuje załagodzić marszałek Piotr Całbecki: - Chcemy przekonać wojewodę, żeby w miejskiej placówce zorganizowano SOR. Byłby on finansowany według takich samych zasad jak inne tego typu oddziały. Sytuacja Torunia jest wyjątkowa. Na 200 tys. mieszkańców działa jedno miejsce przystosowane do przyjmowania ostrego dyżuru. Dla porównania, w Bydgoszczy, na ponad 350 tys. osób, przypadają aż trzy szpitalne oddziały ratunkowe. Do tej pory w grodzie Kopernika system podziału przyjęć działał dobrze. Mam nadzieję, że prezydentowi i wojewodzie uda się porozumieć w sprawie podziału obowiązków w służbie zdrowia.
Bielany na działanie SOR dostają od NFZ ponad 17 tys. zł na dobę. Na Batorego za przyjmowanie takich samych przypadków - 2 tys. zł.
Czytaj e-wydanie »