Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojsko Polskie w Afganistanie: boso i bez ostróg?

Jacek Deptuła
pochłania ponad  miliard złotych rocznie
pochłania ponad miliard złotych rocznie sxc.hu
Ponad miliard złotych rocznie wydajemy na wojnę w Afganistanie, a efekty są bardzo mizerne - przynajmniej według amerykańskich wojskowych. US Army przejmuje znów kontrolę nad prowincją Ghazni.

- Każdy, kto ma podstawowe zdolności analityczne powinien przewidzieć, że przejęcie przez Polaków bardzo ważnej prowincji Ghazni w Afganistanie skończy się nie tylko porażką militarną, także polityczną...

To komentarz specjalisty wojskowości komandora Artura Bliskiego do głośnego już artykułu w amerykańskim magazynie "Time". Analitycy armii USA są zażenowani tym, że Polacy zamknęli się w bazie umożliwiając afgańskim partyzantom przejęcie kontroli w dużej części prowincji. A przez nią przebiega najważniejszy szlak zaopatrzeniowy - z Kabulu do Kandaharu. Kto trzyma w ręku tę trasę, kontroluje całą Ghazni. Kiedy dwa lata temu polski kontyngent przejmował z rąk Amerykanów prowincję, minister obrony Bogdan Klich nie ukrywał dumy: - Zaufano nam i jestem pewien, że nie zawiedziecie.

Dziś, zdaniem amerykańskich oficerów, trzeba od początku zaczynać odzyskiwanie prowincji z rąk rebeliantów. - Naszą porażką było zostawienie tam Polaków samych - twierdzi jeden z nich w rozmowie z "Time". - Stan bezpieczeństwa w Ghazni nigdy nie był gorszy.

Ułańska fantazja

Dla komandora Bilskiego to żadna niespodzianka: - Przejęcie prowincji przez 2600-osobowy kontyngent Wojska Polskiego było niczym innym, jak typową dla nas ułańska fantazją.

Ekspert wojskowości podkreśla, że dowództwo średniego szczebla naszej armii przejawia jeszcze mentalność z czasów Układu Warszawskiego. - Oficerowie boją się samodzielnego podejmowania decyzji, nie są kreatywni, panuje spychologia. Dowódcy wolą być bierni, by nie podpaść, czekają co powie ministerstwo, rząd. Wolą, by decydował za nich kto inny.

Niewątpliwie jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był incydent w Nangar Khel - Polacy ostrzelali wówczas wioskę z cywilami. Pięta achillesową naszych oddziałów był również brak nowoczesnego rozpoznania pola walki. Nie mieliśmy bezzałogowych samolotów rozpoznawczych, słabo działał również wywiad. Zdaniem komandora Bilskiego polski kontyngent przypominał niewidomego bez laski lub bez przewodnika w wielkim mieście. - Ta prowizorka wcześniej czy później musiała się tak skończyć - twierdzi ekspert. - Oczywiście, Amerykanie przejmując na powrót prowincję nie będą się zbyt skarżyć, bo zaszkodziłoby to wizerunkowi całej armii.

Za mało armat

Czy wycofamy się z Ghazni w niesławie? Komandor Bliski przestrzega jednak, by nie szafować skrajnymi opiniami. Tragedii nie ma, choć biorąc pod uwagę, że rocznie wydajemy na afgański kontyngent ponad miliard złotych, jest się czym martwić. Bo te pieniądze idą z budżetu MON, a powinny być przeznaczane głównie na unowocześnienie armii: - Krótko mówiąc: to nas przerosło. Wojsko Polskie nie jest przygotowane mentalnie, technicznie i logistycznie do takiego zadania w tak trudnym terenie. Misja była nieprzemyślana od początku, nie była sensownie zaplanowana, a jest prowadzona chaotycznie.

Kluczowym problemem według amerykańskich oficerów, jest anachroniczny sposób prowadzenia wojny przez Polaków, nie przystający do działań antypartyzanckich. Zbyt mała liczba patroli spowodowała, że dziś prowincja usiana jest tysiącami min - pułapek. W efekcie US Army ponownie przejmie kontrolę nad strategiczną prowincją.

Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska