- Wyjechało już 31 zwierząt, w tym tygodniu planujemy jeszcze trzy transporty. W pierwszej kolejności pojadą samice z cielakami. Byki zostaną tu jeszcze przez około tydzień, gdyż trwają jeszcze prace przygotowawcze przez nowego właściciela – mówił nam w środę 29 stycznia wczesnym popołudniem Bartosz Krieger, pełnomocnik szefa Biuro Ochrony Zwierząt z Zielonej Góry. To właśnie ono jest dysponentem stada tzw. wolnych krów z Ciecierzyc (gmina Deszczno), które liczy już sobie prawie 200 zwierząt. Przez lata należało ono do bliźniaków z Ciecierzyc (formalnie do jednego z nich). Bracia nie byli jednak w stanie zapanować nad rozrastającym się stadem. Zwierzęta zaczęły więc niszczyć uprawy innych gospodarzy, wchodzić na drogi, a że od lat 2010-2011 zwierzęta nie były badane, pojawiło się też przypuszczenie, że krowy stanowią zagrożenie epizootyczne i epidemiologiczne.
Stado stało się słynne na całą Polskę w maju zeszłego roku. Gdy rząd przekazał 350 tys. zł na wybicie stada i jego utylizację, głos zabrali obrońcy zwierząt. Doprowadzili oni do „ułaskawienia” krów. Od ponad pół roku znajdują się one w rezerwacie przyrody Santockie Zakole, gdzie miejsca użyczył im gospodarz, do którego należy ziemia.
Z tym, żeby znaleźć nowy „dom” dla krów, był jednak problem. Gdy pojawiali się chętni, którzy byli w stanie wziąć całe stado, by na ich terenie mogło dożyć do śmierci, ostatecznie się wycofywali.
Chęć przyjęcia krów wyraził też rolnik z Lipek Wielkich. On nie wycofał się ze swojej propozycji, dysponuje ogromnym polem i krowy właśnie trafiają do niego. – Na tamtym terenie będzie możliwość postawienia wiat i paśników, czyli stałych miejsc, które są im potrzebne. Tu jest to niemożliwe, gdyż to teren rezerwatu, na którym nie mogą powstać wiaty. To utrudnia opiekę nad zwierzętami, a w opinii społecznej wywołuje poczucie niesprawiedliwości, jeśli chodzi o sprawowanie opieki. W Lipkach Wielkich krowy będą mogły być do końca życia – mówił B. Krieger w oczekiwaniu na przyjazd firmy, która miała zabrać kolejną partię krów do gminy Santok.
Nowy właściciel krów dostaje zwierzęta przebadane, zakolczykowane, ale bez tzw. paszportów. Oznacza to, że nie będą mogły one trafić do obiegu. Nie będzie można przeznaczyć ich do rzeźni ani pozyskiwać mleka. Krowy nie będą też zacielane.
Czytaj również:
Krowy mogłyby mieć już swój dom, ale stadu wciąż rzucają kłody pod nogi
Zobacz wideo: "Społeczeństwo robi się coraz bardziej świadome." Już prawie dwa miliony Polaków deklaruje wegetarianizm
wideo: TVN24
Polub nas na fb
