Nagabywanie przechodniów przez kobiety z parasolkami, czy sprzedawanie alkoholu po zawyżonych cenach nie naruszają dobrego imienia miasta - uznał sąd. W Polsce obowiązuje bowiem swoboda działalności gospodarczej.
Miasto próbowało precedensowym procesem poradzić sobie z kontrowersyjną działalnością klubów. Pozwało trzy firmy. Żadna z nich nie prowadzi dziś już klubów we Wrocławiu. Poprzedni, korzystny dla miasta wyrok, dotyczył trzech firm, apelację złożyła tylko jedna z nich - spółka z Hrubieszowa. I to ona wygrała dziś z miastem.
Zobacz też: Intymne nagrania klientów Cocomo we Wrocławiu
O klubach wywodzących się z sieci Cocomo było głośno w całej Polsce za sprawą klientów, którzy czują się oszukani. Odwiedzili kluby, po wypiciu kilku drinków tracili świadomość, a gdy się budzili, okazywało się, że z ich rachunków znikały duże sumy. Również we Wrocławiu mieliśmy tego typu przypadki. Obywatel Włoch stracił 50 tysięcy złotych. Inny klient - Polak - kilkanaście tysięcy.
Zobacz też: Cennik klubów Cocomo. Winogrona za 19861 zł
Wrocławski magistrat postanowił walczyć z siecią klubów przy pomocy procesu cywilnego. W precedensowym pozwie chciał, by sąd zakazał pozwanym firmom nieuczciwej konkurencji. Miała ona polegać na nagabywaniu potencjalnych klientów przez krążące po Rynku młode kobiety, tzw. "selekcjonerki" z parasolkami. Magistrat chciał też, by sąd zakazał pozwanym sprzedawania alkoholu „po zawyżonych cenach”. Dobre imię miasta Wrocław naruszane miało być za sprawą licznych negatywnych informacji i skarg.