Ostatnio zadziwiającą karierę na koszykarskich parkietach robi Marek Maliszewski, niegdyś spec od marketingu w PZKosz, a obecnie arbiter i to w dodatku międzynarodowy. To on wsławił się niespełna dwa tygodnie temu w Gdyni, gdy przyznał 49 rzutów wolnych Lotosowi, a toruniankom w tym czasie z niemal równie wielkim zaangażowaniem rozdawał przewinienia techniczne.
Minął tydzień, a sędzia Maliszewski pojawił się z gwizdkiem na meczu mężczyzn Polpharmy Starogard Gdański z Turowem Zgorzelec. Efekty? Liczbą sędziowskich pomyłek i lapsusów (wpływających bezpośrednio na wynik meczu) można by obdzielić kilka innych spotkań. W pewnym momencie cierpliwość stracili komentatorzy telewizyjni Piotr Sobczyński i Mirosław Noculak, zwykle bardzo wyrozumiali dla arbitrów, niewiele brakowało do rozruchów na trybunach.
Sędzia Maliszewski za gwizdanie Lotosowi i Enerdze został ponoć oceniony zaskakująco wysoko. Jakie noty dostanie po meczu w Starogardzie? Zapewne nie niższe, bo dziwnym trafem komisarzem tego dnia był Eugeniusz Torchała . Ten sam, który nadzorował jego pracę tydzień wcześniej w Gdyni.
Na koszykarskich arbitrów narzekają praktycznie na każdym poziomie rozgrywek i poziom gwizdania w naszych ligach faktycznie nie jest chyba rewelacyjny. Nowy prezes PZKosz Grzegorz Bachański sam jest byłym sędzią.Wypadałoby, żeby porządki pod koszem rozpoczął od swojego matecznika.
Czytaj e-wydanie »