- Z "Diagnozy społecznej" wynika, że frekwencja wyborcza za dwa lata może spaść poniżej 40 procent.
- Niska frekwencja często oznacza - przynajmniej w Polsce, że na wybory nie pójdą młodzi ludzie - naturalny elektorat PO. Zyska na tym Prawo i Sprawiedliwość oraz szeroko rozumiana opozycja z prawej strony sceny politycznej.
- Politycy zasłużyli sobie na tak rekordowo niską frekwencję - o ile prognozy się sprawdzą?
- Zdecydowanie tak. Wcale mnie nie dziwi prognozowany poziom frekwencji, która w rzeczywistości może okazać się jeszcze niższa. Politycy skutecznie zniechęcili Polaków do polityki.
- Jarosław Kaczyński chce rządzić samodzielnie. A co jeśli mu się to nie uda?
- PiS ma małe możliwości zbudowania trwałej koalicji rządzącej, chociaż może znajdzie się partia, która nie miałaby oporów, żeby dołączyć do PiS-u? Myślę, że nawet PSL, które przecież z PiS-em jeszcze nie rządziło, zgodziłoby się na taki sojusz.
Przeczytaj również: Palikot: Prawo wyborcze powinno przysługiwać 16-latkom, tak samo jak pozwolenie na inicjację seksualną
- Tylko z "Diagnozy społecznej" wynika, że do Sejmu dostałaby się tylko: PO, PiS, SLD i Ruch Palikota.
- Nie wymienił pan PSL-u, a jest to partia, która też ma swój elektorat gwarantujący mu wejście do Sejmu. Sondaże nie doszacowują obszarów wiejskich i nie chce mi się wierzyć, że "ludowcy" tym razem zostaliby wyautowani. Natomiast jeżeli do Sejmu dostałyby się tylko te cztery partie, to PiS nie zbuduje koalicji, ponieważ nie będzie miał z kim. Chyba że Leszek Miller, który jest politykiem nieobliczalnym, zdecydowałby się na coś takiego. Media pokazywały, jak w czasie pierwszomajowego wiecu ktoś podpowiadał mu zza pleców treść przemówienia. Może i tym razem usłyszałby głos przekonujący do sojuszu z PiS-em?
- Platforma przejmie się tą "Diagnozą"?
- PO pewnie ma jeszcze dokładniejsze sondaże do użytku wewnętrznego. Widzą, co się dzieje i stąd w PO walka "pod dywanem" o kierownictwo w partii. Można się spodziewać, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy walka o władzę rozgorzeje na dobre. To będzie też walka o wyborców, komu zaufają: Donaldowi Tuskowi, który w drugiej kadencji pokazuje, że nie po drodze mu z rządzeniem, czy np. Grzegorzowi Schetynie? Na razie Schetyna sprawia wrażenie polityka o wiele bardziej skutecznego. Może sięgną po straszenie "smoleńską twarz" PiS-u? To - przynajmniej do tej pory - najlepiej mobilizowało ich elektorat. Ale te "kapiszony" mogły zamoknąć i nic się nie wydarzy.