- Myślę, że po niedzieli zbyt dużo się nie zmieni - przyznaje Kamil Głowacki, sprzedawca z Golubia-Dobrzynia. - Jednak to ważne, żeby brać udział w życiu publicznym, skoro mamy taką możliwość. Ja zawsze idę na wybory. Głosowałem na te same osoby, na które poprzednio, bo mnie nie zawiedli.
Przy urnach zjawili się starsi i młodsi. - Widziałem tu przed chwilą koleżankę z liceum - dodaje Głowacki. - A ja przyszedłem głosować razem z mamą.
- Na kartach wszystkie informacje są zrozumiałe, łatwo się z nimi uporać - dodaje pani Janina. - Jedyna trudność to taka, że do rządzenia jest bardzo dużo chętnych, więc listy są długie.
- Wybory są zawsze szansą na to, że coś się zmieni i że będzie coraz lepiej, cała nasza rodzina głosuje - uważa z kolei Teresa Skonieczna, która do lokalu wyborczego zabrała kilkuletnią córkę. - Poparłam osoby, które znam z tego, że już do tej pory działały na korzyść naszego miasta. Przeglądałam też ulotki, a na ulicach jest pełno plakatów.
Mniej wiary w sens głosowania ma bezrobotny Paweł Matyjasik: - Politycy najchętniej dbają o to, żeby mieli jak najwięcej dla siebie. U nas nawet radny, który kradł w sklepie, znowu startuje. Jestem już tym zmęczony. Na wybory przyszedłem, bo kandyduje mój kolega, mam nadzieję, że może on będzie inny.