Energa Toruń - Lotos Gdynia 77:67 (16:12, 24:16, 12:22, 25:17)
ENERGA: Page 20 (1), Mitchell 17, Sepulveda 16, Metcalf 5 (1), Tłumak 5 (1) oraz Idczak 10 (1), Wylie 4, Urbaniak 0
LOTOS: Jinks 17, Anderson 13 (3), Henry 13, Robert 12, Kaczmarska 2 oraz Plumbi 8, Kneżević 2, Musiuk 0
Mimo prowadzenia w serii do trzech zwycięstw 2:1 właśnie ten mecz był najważniejszy dla Energi. Podstawowym zadaniem w defensywie było zatrzymanie dynamicznej Geraldine Robert (to się udało - miała skuteczność tylko 5/13). Być może dlatego trener Elmedin Omanić po raz pierwszy w play off wypuścił do gry od początku Bridgette Mitchell zamiast znacznie wolniejszej Adeoli Wylie.
W tym meczu na wiele fajerwerków technicznych nie można było liczyć. Obie drużyny są już wykończone długim sezonem, a problemy pogłębiają jeszcze szczupłe kadry w Toruniu i Gdyni. Już w połowie kwarty koszykarki ciężko oddychały. W 8 minucie było zaledwie 10:4, energa miała skuteczność 5/17, Lotos zaledwie 1/10.
Drugą kwartę "Katarzynki" jednak rozpoczęły z mocnym przytupem, a pierwszoplanową rolę odgrywała znowu Mitchell. Najpierw efektownie podawała przy koszach Julii Page, w końcu sama trafiła i Energa prowadziła 24:12. Trener Javier Fort Puente natychmiast musiał przerwać grę.
Lotos szybko wrócił do gry, dzięki większej sile pod koszem i indywidualnym akcjom Constance Jinks. Nie bez wpływu było coraz większe zmęczenie. Lotos częściej rotował składem, trener Elmedin Omanić na pierwsze zmiany zdecydował się dopiero w 16 minucie.
Mimo tych problemów i słabości na dystansie (1/10 za trzy) przewaga Energi urosła nawet do 14 punktów. Wciąż bowiem na bardzo wysokim poziomie grał duet Mitchell - Page (wspólnie do przerwy 27 pkt, 10 zbiórek). "Katarzynki" grały także cierpliwie i zespołowo, w pierwszej połowie zaliczyły aż 13 asyst (przy 3 Lotosu).
Drugą połowę gospodynie jednak zaczęły jednak koszmarnie. Seriami traciły piłkę próbując dograć ją pod kosza, po rzutach z daleka piłka nawet nie trącała obręczy. Zaczęło się od 0:12 i w 24 minucie był już remis. - Nie spieszcie się, obrona jest za mocna na takie akcje - pokrzykiwał Omanić.
Lotos nawet na chwilę objął prowadzenie, ale Energa przełamała się wreszcie i przed ostatnią kwartą miała 2 punkty przewagi. Wtedy bohaterkami okazały się koszykarki drugiego planu: nieskuteczna wcześniej Sepulveda zdobyła w ostatniej kwarcie 12 pkt, Idczak i Metcalf trafiły swoje jedyne rzuty z dystansu. W 36 minucie było już 70:55 i trybuny "spożywczaka" oszalały z radości.
Finał: CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków 58:59 (0:3, dziś czwarty mecz w Polkowicach, godz. 19.30)