www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Ta historia sięga początku 2002 roku. 28 stycznia Anna D. i jej siostra - Joanna T. udały się na dyskotekę do klubu "Clan" przy ulicy Pod Blankami. Tam bawiły się obserwowane przez trzech mężczyzn, siedzących przy stoliku. Wkrótce panowie zaczęli je zaczepiać, a później częstować alkoholem. Namawiali, żeby pojechały z nimi do hotelu, obiecywali pracę. Kiedy dziewczyny odmówiły, zaczęli grozić, że wyniosą je z lokalu siłą. Później atmosfera się poprawiła.
Po wspólnej zabawie Joanna T. udała się domu, zapisując wcześniej numer telefonu komórkowego jednego z adoratorów.
W klubie została Anna D. Około godziny 3 wyszła przed "Clan", a za nią się przygodni znajomi. Zaproponowali, że odwiozą ją do domu. Wkrótce jednak zboczyli z drogi i pojechali do motelu przy ulicy Toruńskiej. Dziewczyna nie protestowała.
W motelu Anna D. miała zachowywać się spokojnie. Krystyna H., recepcjonistka, zeznała, że goście pokoju "101" byli w dobrej komitywie.
- Kobieta przytulała się do najmłodszego z nich - zeznała. - Mamy na każdym piętrze mikrofony, zniekształcające głos tak, by nie można było go rozpoznać, ale przydatne, kiedy ktoś krzyczy lub wzywa pomocy. Nic nie słyszałam - opowiadała Krystyna H.
Pokrzywdzona kobieta twierdzi, że w wynajętym pokoju mężczyźni zaczęli być agresywni. Położyli na stole nóż i kazali się jej rozebrać. Ostatecznie zgwałciło ją dwóch, spośród trzech napastników. Nad ranem dali jej 20 złotych na taksówkę, a sami odjechali swoim autem.
Bydgoszczanka zgłosiła gwałt. Obdukcja wykazała krwawe podbiegnięcia na nadgarstkach i obrażenia narządów płciowych. Śledczy wkrótce zatrzymali trzech podejrzanych: Michała T., Dariusza K. i Waldemara K. Temu ostatniemu zarzucono próbę gwałtu, dwóm pozostałym doprowadzenie do obcowania płciowego siłą. Mężczyźni nie przyznali się do winy. Jeden z nich twierdził, że zapłacił dziewczynie 100 złotych za seks oralny.
Annę D. badali psychiatrzy i psycholodzy. Stwierdzili, że ma nieprawidłową osobowość, jest naiwna, niedojrzała, łatwowierna i nie ma wykształconych mechanizmów kontroli emocji.
Procesu długo nie można było rozpocząć, m.in. dlatego, że jednego z oskarżonych zatrzymała niemiecka policja. Później zmarł Waldemar K. Teraz sprawa dobiega do końca. Toczy się przy drzwiach zamkniętych, z uwagi na dobro domniemanej ofiary.