Dziewięć osób zasiadło w środę na ławie oskarżonych włocławskiego sądu pod zarzutem działania w zorganizowanej grupie. Ma ona na koncie wyłudzenia towarów znacznej wartości, pranie brudnych pieniędzy, oszustwa w całej Polsce.
Sprawa zaczęła się od kłopotów finansowych, w jakie w 2005 r. popadła włocławska spółka "Promet". Jej właściciele postanowili wówczas sprzedać pensjonat w Ciechocinku, będący jednym ze składników majątku firmy. Na ogłoszenie odpowiedzieli biznesmeni ze Śląska, posługujący się nazwiskami Benedykt H. i Adam G. Zaoferowali kupno nieruchomości razem z całą resztą, czyli udziałami w spółce. Wkrótce doszło do transakcji i firma, ciesząca się wcześniej dobrą opinią, zmieniła właścicieli.
W czerwcu 2006 roku do włocławskiej policji zaczęły napływać informacje od firm z całej Polski, że spółka "Promet" nie płaci za dostarczone jej towary. Była to stal, materiały budowlane, artykuły biurowe, luksusowe garnki i wieczne pióra oraz wiele innych artykułów.
Sprawą zainteresował się toruński oddział CBŚ, nadzór nad śledztwem objęła Prokuratura Okręgowa we Włocławku. Wkrótce wyszło na jaw, że w ciągu trzech miesięcy od przejęcia grupa wyłudziła od 40. firm z całej Polski towary warte ponad 2 mln zł.
W czasie śledztwa wyszło na jaw, że Adam G. to szczeciński kloszard, którego nazwisko wykorzystał Piotr K., jeden z członków grupy. Fałszywe były także dane Benedykta H. W rzeczywistości to Jacek G., któremu przedstawiono zarzut kierowania przestępczą grupą. Jacek G. dość długo ukrywał się przed policją, był poszukiwany listami gończymi.
W środę włocławski sąd przesłuchał pierwszych z 9. oskarżonych, wśród nich Jacka G. Większość nie przyznaje się do winy, odmawia składania wyjaśnień. Proces będzie kontynuowany w kwietniu.