Ukarana została także była główna księgowa tej instytucji - Agnieszka Ł.-C. Tu sędzia zdecydował o umorzeniu na rok.
Nagrody widnieją pod datami 28 września i 28 grudnia 2006 roku. Agnieszka L.-C. spełniła polecenie swojej szefowej - Ewy Sz. - księgując 3.091 złotych i 4.400 złotych jako nagrody dla dyrektor Zakładu.
Nielegalnie przyznała sobie nagrody
- Ewa Sz. nie mogła przyznawać sobie dodatkowych składników wynagrodzenia w postaci nagród pracowniczych - podkreślał burmistrz Mariusz Kędzie-rski, który złożył doniesienie do prokuratury. - Polecenie wypłaty zaksięgowano dopiero pod wspólną sygnaturą w 2007 roku choć dotyczyła września i grudnia 2006 roku.
W Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji przeprowadzono kontrolę. Dotyczyła ona okresu od 1 stycznia 2006 roku do 31 lipca 2007 roku. Sprawdzeniu podlegały między innymi wypłaty wynagrodzeń pracowniczych.
Kiedy podniesiono sprawę przekroczenia uprawnień przez dyrektor w związku z wypłaceniem sobie nagród, twierdziła ona, że informowała Tadeusza Jagodzińskiego, zastępcę burmistrza o nagrodach, a jej zdaniem skoro on nie oponował - to znaczy, że je akceptował. Z kolei Tadeusz Jagodziński zeznał, że nikt nie zwracał się do niego z prośbą o zgodę na wypłacenie tych kwot.
Z karty wypłat nagród pracowniczych wynika, że główna księgowa, Agnieszka Ł-C. otrzymała w tym czasie nagrody pieniężne niemal tak wysokie, jak jej przełożona - Ewa Sz.
Warunkowo umorzono postępowania
Żadna z tych kobiet nie była dotąd karana. Sędzia Sądu Rejonowego, po rozpatrzeniu sprawy, zdecydował: w stosunku do Ewy Sz. - warunkowo umorzyć postępowanie na dwa lata, z kolei w przypadku Agnieszki Ł.-C. - umorzyć sprawę warunkowo na jeden rok. Ewa Sz. musi ponadto wpłacić do kasy Urzędu Miasta 7.491 złotych - czyli zwrócić pieniądze, które pobrała jako nagrody. Natomiast Agnieszka Ł-C., która dobrowolnie poddała się karze - została zobowiązana do wpłacenia 500 złotych na Dom Dziecka w Chełmnie.
- Tak wysokich nagród nie wypłaciłem jeszcze nigdy żadnemu kierownikowi ani nawet dyrektorowi jednostki podległej miastu - zaznacza burmistrz Kędzierski. - Najważniejsze jest to, że pieniądze, które nigdy nie powinny zostać Ewie Sz. wypłacone, wrócą do kasy Urzędu Miasta. To było moim głównym cel, kiedy składałem doniesienie do prokuratury.
Być może będzie się odwoływał
Wyrok nie jest prawomocny. Takim postanowieniem sądu nie jest usatysfakcjonowany radca prawny Urzędu Miasta Mariusz Stegienka. Czy się od niego odwoła?
- Dzisiaj wybieram się do sądu i zamierzam wystąpić o pisemne uzasadnienie wyroku - zapowiada prawnik. - Przeanalizuję go, a następnie zadecyduję czy warto się od niego odwołać.