Wystarczyła większa burza, żeby oślepło dziewięć miejskich kamer. Ich codzienne usterki też nie należą do rzadkości
Czarny obraz, „pikseloza”, brak ostrości albo... burza - operatorzy monitoringu znają dobrze jego bolączki. Ale system na razie się nie sypie.
- Dziesięć lat to olbrzymia przepaść technologiczna, pewne standardy i rozwiązania zaczynają po tym czasie być przestarzałe - przyznaje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskiej Straży Miejskiej, której operatorzy 24 godziny na dobę obsługują miejski monitoring.
A ten bywa kapryśny. - Pojawia się czarny obraz, rozpikselowanie, braki ostrości, bywa także tak, że drzewo, które rok wcześniej nie zasłaniało obiektywu kamery, następnego lata już to robi - mówi rzecznik. - Nie jest jednak naszą rolą usuwanie tych usterek. Po prostu zgłaszamy je wyłonionej w przetargu firmie i czekamy na naprawę.
Przeczytaj także: Te filmiki wzruszą Cię do łez. Zobacz najlepsze świąteczne reklamy [wideo]
Kłopot polega głównie na tym, że - teoretycznie - wystarczy burza z większymi wyładowaniami atmosferycznymi i kamery przestają działać. Ostatni raz było tak w sierpniu tego roku. Na Starym Mieście w jednej chwili przestały pracować kamery w najbardziej newralgicznych miejscach - Grodzkiej czy placu Teatralnym. Oślepło ich w sumie dziewięć. Awaria była na tyle duża, że sprzętu obserwującego Rybi Rynek nie dało się już reanimować - miasto musiało kupić nowy. Przy okazji wymieniono jeszcze sprzęt operujący w czterech innych punktach.
Jak się nieoficjalnie mówi, to właśnie na Starym Mieście wymieniać sprzęt trzeba było zupełnie niedawno - tam na ścianach kamienic wisiały najstarsze kamery. Jeszcze do niedawna, te na ulicy Długiej w nocy praktycznie nie widziały nic, bo... oślepiało je światło ulicznych latarni.
Nieoficjalnie wiemy, że podczas feralnej sierpniowej nocy nie tylko miejski monitoring na Starym Mieście „oślepł”- kłopoty miały także firmy znajdujące się przy ul. Grodzkiej. - Wartość zniszczeń spowodowanych przez silne wyładowania w tym roku wyniosła 53 tys. zł - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych z Biura Obsługi Mediów bydgoskiego Urzędu Miasta. - Straty te w całości zostały pokryte odszkodowaniem z zakładu ubezpieczeniowego.
Od początku istnienia miejskiego systemu monitoringu w Bydgoszczy, czyli od 2004 roku, czterokrotnie doszło do celowych działań mających na celu uszkodzenie bądź kradzież elementów infrastruktury miejskiego monitoringu. Do uszkodzeń kamer na słupach w wyniku kolizji drogowych w tym okresie doszło siedmiokrotnie.
W historii systemu największą szkodę wyrządziły wyładowania atmosferyczne w trakcie burz latem 2007 roku - wartość wymiany zniszczonych urządzeń w 14 punktach wyniosła wówczas 94,5 tys. zł!
Wyłoniona w przetargu firma technicznie zapewniająca funkcjonowanie miejskiego monitoringu działa przez wszystkie dni w roku, przez całą dobę. Czas na podjęcie działania od momentu zgłoszenia uszkodzenia wynosi 4 godziny.
W tym roku umowa serwisowa kosztuje ratusz 44 tys. zł - 3,6 tys. zł miesięcznie. - Oprócz tego ponoszone są koszty utrzymania infrastruktury, a więc zasilanie kamer oraz pozostałych urządzeń systemu energią elektryczną - przypomina Anna Strzelczyk - Frydrych.
- Co miesiąc miasto pokrywa koszt dzierżawy za umieszczenie kamer na słupach operatora energetycznego - 550 złotych.
Poza własną siecią, miasto korzysta z komercyjnych usług transmisji sygnału poprzez sieć Bydman Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego oraz firmy Awacom - to wydatek rzędu 3,5 tys. zł na miesiąc.
Pogoda na dzień (06.12.2016) | KUJAWSKO-POMORSKIE
źródło: TVN Meteo Active/x-news