https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wzruszające spotkanie. 46 lat po katastrofie lotniczej w Giebni

Dariusz Nawrocki
Nadesłane
Córka i żona pilota Jana Grymuzy po raz pierwszy odwiedziły miejsce, w którym zginął. Były zaskoczone tym, co dla nich zrobili janikowianie.

Marzanna Grymuza-Lewis jest córką Jana Grymuzy. Do Polski przyleciała z Australii. Pani Zofia jest żoną pilota. Mieszka w Gnieźnie. Do Giebni przybyły na zaproszenie Wiesława Wikarskiego i Jacka Rymarkiewicza z Janikowa.

Obaj panowie kilka miesięcy temu doprowadzili do odsłonięcia głazu upamiętniającego ofiary katastrofy lotniczej, w której zginęło trzech młodych polskich żołnierzy: 27-letni pilot por. Jan Grymuza, 30-letni nawigator por. Bonifacy Hędzelewski oraz 21-letni kpr. strz. rtg Ryszard Jędras.

Obie panie po raz pierwszy były w miejscu, w którym zginął ich bliski. Były bardzo wzruszone. Długo dziękowały janikowianom za ten pomnik. - Jesteśmy pełni wdzięczności, a jednocześnie bardzo zaskoczeni tym, że coś takiego zrobili dla nas zupełnie nam obcy ludzie - wyznaje wzruszona Marzanna Grymuza-Lewis. Miała zaledwie trzy lata, jak zginął jej ojciec. - Z wiadomych przyczyn niewiele pamiętam z tamtego okresu. Mocno w głowie pozostało mi kilka obrazków. Pamiętam jak brał mnie na sanki, jak się ze mną bawił oraz jak dostałam klapsa za to, że weszłam na stół - wspomina pani Marzanna.

Panie długo rozmawiały z inicjatorami powstania pomnika. Wspólnie z Wiesławem Wikarskim odwiedziły również Zbigniewa Wojciechowskiego z Pakości, który pokazał im jedyną wzmiankę o katastrofie, jaką znalazł w kronice franciszkańskiej z tamtych lat.

Przypomnijmy: wojskowy bombowiec (Ił-28) rozbił się w Giebni 11 grudnia 1969 roku. W óczesnych mediach nie pojawiła się nawet wzmianka na ten temat. - Nie wolno było nawet o tym mówić. Takie były czasy - zauważa Jacek Rymarkiewicz.

Wiesław Wikarski mieszkał niedaleko miejsca tragedii. Był wtedy małym dzieckiem. Słyszał huk, widział kłęby dymu. Pamięta też wojsko, które otaczało teren. Często wracał myślami do tego dnia. W końcu postanowił, że doprowadzi do odsłonięcia głazu poświęconego ofiarom tej katastrofy. Pomogli mu w tym Jacek Rymarkiewicz i Sebastian Witkowski. Wsparł burmistrz Pakości Wiesław Kończal oraz lokalne firmy.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Szacunek dla tych panów za upamiętnienie tego smutnego wypadku. Ale szlag człowieka trafia , jak niektórzy usiłują poprawić swój dość mierny wizerunek. A teraz gwoli prawdy: samolot IŁ-28

wracał z ćwiczeń na toruńskim poligonie. Na skutek awarii jednego

z silników i gwałtownej utraty ciągu usiłował wodować na Jeziorze

Pakoskim. Rozbił się przy uderzeniu skrzydłem o jeden ze stogów

na Giebni. Pierwsi na miejscu zdarzenia byli dziś już niestety nieżyjący Dyrektor Fabryki Noteć Żukowski , szef produkcji Inż. Białecki i kierowca pan Bogdan Molenda. Oni to powiadomili

o wypadku dowódcę Pułku Śmigłowców w Inowrocławiu.

O
OBSERWATOR

PANOWIE WIELKI SZACUN DLA WAS ZA TO CO ZROBILIŚCIE

f
ferdas

wydaje miię, że to kiełbasa wyborcza

G
Gość

Szacunek dla tych panów.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska