Specjalny samolot ze Zdzisławem K. - a także jego żoną i córką, również podejrzanymi w tej sprawie – wczoraj późnym wieczorem wylądował na wrocławskim lotnisku. Cała trójka trafiła już na kwarantannę do wrocławskich zakładów karnych. Od razu zmierzono im temperaturę i pobrano wymazy do badań na koronawirusa.
Wrocławska Prokuratura Regionalna zarzuca Zdzisławowi K. udział w przestępczej szajce i oszustwo na wielką skalę. Współpracować miało z nim jedenaście osób, zatrzymanych już kilka lat temu. W grudniu ubiegłego roku prokuratura zaczęła szykować ich akt oskarżenia bo nie mogła doczekać się wydania nam byłego funkcjonariusza SB, który miał być mózgiem całej operacji.
Spektakularny przekręt zaczął się w 2009 roku. Aż 317 firm z całej Polski, zatrudniających w sumie 15314 osób, dało się namówić na ofertę „pracowniczego outsourcingu”. Potem mieli z tego tytułu kłopoty. ZUS pozywał ich i żądał zwrotu długów. Długów, których narobiła grupa spółek kontrolowanych przez Zdzisława K. Różnym przedsiębiorstwom proponował fantastyczny interes - przejmiemy waszych pracowników, a potem wam ich „wydzierżawimy”. Jako ich pracodawca będziemy płacić pensje, składki ZUS i podatki. Wy nam zapłacicie opłatę za usługę - mniejszą niż wasze dotychczasowe koszty. Przedsiębiorcy mieli obiecane, że zaoszczędzą na tym 40 proc. kosztów związanych z pracownikami.
Potem okazało się, że po przejęciu pracowników dość szybko przestawano płacić składki na ZUS i podatki. Pieniędzy nie udało się odzyskać. NIK zbadał całą historię i doszedł do zatrważających wniosków. Różnym instytucjom państwowym zajęło 3,5 roku ustalenie, że przestępcza szajka okrada państwową kasę na gigantyczną skalę. Wrocławska prokuratura zajęła się tą sprawą w 2013 roku.
Zdzisław K. przebywał wtedy w Niemczech, a potem schronił się w Szwajcarii. Pięć lat temu umieścił w internecie przemówienie opowiadające o swoich biznesach w Polsce i o tym jak jest prześladowany przez polskie władze. Nazywa się w nim przewodniczącym „Tajnego Stowarzyszenia Polaków Wypędzonych”.
