- Zarząd uciekł, bo przestraszył się konfrontacji! Gdy prezes wróci, zamkniemy go na tydzień! - grozili waląc w drzwi jego gabinetu. Ponad 200 osób protestowało wczoraj przez bydgoskim Zachemem. - Nie wstydźcie się walczyć o miejsca pracy, skoro inni nie wstydzili się was okradać. Złodzieje! - niektórym puściły nerwy.
O godz. 11.30 zawyły syreny, ludzie ruszyli z transparentami, zaczęli krzyczeć i gwizdać.
Tłum ruszył do drzwi prezesa!
Emocje wzięły górę, gdy głos zabrał Grzegorz Lewicki, zastępca szefa zakładowej Solidarności: - Kadrowa dostała SMS-em informację z Ciechu (właściciel Zachemu) z zakazem udzielania urlopów. Tak, by ludzie nie poszli na manifestację. A gdzie pan prezes i całe kierownictwo? Boją się konfrontacji! Opuścili miejsce pracy, trzeba ich zwolnić dyscyplinarnie! Nie ma kto rządzić, to lud przejmie władzę!
Po tych słowach tłum ruszył w kierunku drzwi gabinetu prezesa. - Pracodawcy w ogóle z nami nie rozmawiają, tylko straszą bezrobociem, a zielona wyspa jest w Polsce tylko dla elit - mówił po drodze Ryszard Janik, pracownik Zachemu UCR.
- Nie może tak być, by ludzie, którzy żyją krócej niż my pracujemy, mówili, co jest dla nas dobre, a co złe - denerwował się Czesław Rakowski, od 1972 roku pracownik Zachemu.
Drzwi gabinetu były zamknięte. - Wyważmy je! - padła odważna propozycja. Gdy ktoś szarpnął nerwowo za klamkę, pojawili się policjanci. Dostali cynk, że związkowcy wyłamali drzwi. Nieprawdziwy, więc szybko odeszli.
- Będziemy czekać tak długo, aż prezes przyjedzie! - krzyczeli manifestujący. Andrzej Werner, szef zakładowej Solidarności sięgnął wtedy po komórkę. Po chwili: - Prezes nie odbiera, włącza się poczta głosowa.

Biznes
Werner jest oburzony: - Ciech kłamie, że prowadzi z nami dialog. Pracę może stracić nie tylko 700 pracowników Zachemu, ale także zatrudnieni we współpracujących z nim spółkach, razem 2 tysiące osób. Właściciel chce zaorać firmę! Niemiecki Basf, który kupił zakład TDI, otwiera fabrykę pod Wrocławiem, gdzie zatrudni 400 osób.dlaczego nie w Bydgoszczy? Nie wierzcie, że Ciech przeznaczy 33 mln zł na odprawy, bo chyba wliczył w to 2 mln, które płacił rocznie prezesowi Kunickiemu i 10 mln zł odprawy dla niego. Ciech nie wywiązał się też z umowy prywatyzacyjnej i dobijał Zachem. Udzielił mu 50 mln zł pożyczki i zażądał 18 mln zł odsetek! Prokuratura bada czy doszło do niegospodarności, a UOKiK, czy nie złamano prawa koncentracji.
Protestujący nie doczekali się prezesa, zaś ok. godz. 15 przyszli ochroniarze i policjanci. Najpierw chcieli manifestujących wyrzucić siłą, a gdy się nie udało, zamknęli drzwi wejściowe do firmy. Krótko przed godz. 17 otwarto je i związkowcy wyszli.ą petycję przykleili do drzwi gabinetu prezesa.
Ciech: jesteśmy zaskoczeni
- Manifestacja w Bydgoszczy była dla nas zaskoczeniem - twierdzi Mariusz Babula, rzecznik Ciechu. - Na wczoraj zaplanowane były negocjacje w sprawie wsparcia pracowników Zachemu. Proponowaliśmy godzinę 8.30, choć wcześniej, nie wiedząc o proteście, spotkanie planowane było na 11.30. Jednak związkowcy zdecydowali się odejść od ogólnie przyjętych zasad dialogu. Zrezygnowali z możliwości konstruktywnych rozmów i nie zgodzili się na przyspieszenie spotkania, na godzinę 11.30 zorganizowali pikietę. Tak, jakby w tym samym czasie chcieli i rozmawiać, i manifestować.
Babula komentuje, że sytuacja wymknęła się spod kontroli: - Wobec takiej postawy części organizacji związkowych, zamierzamy dotrzeć bezpośrednio do załogi z informacjami na temat ich przyszłości i wsparcia.