Zwykle było tu pięć czworonogów. Na tyle też jest miejsca. Teraz jednak jest siedemnaście. To głównie mieszańce, które potrzebują ciepłego domu. Jest też amstaf.
Część psów trafiła tu z ulicznej łapanki. Pozostaje więc nadzieja, że właściciel, który nie upilnował psa, zgłosi się po niego. Często jednak nawet, gdy
właściciel zostaje zidentyfikowany
nie chce wziąć psa.
- Amstaf biegał po osiedlu Drwęckim. Aż strach pomyśleć co mogło się stać. Przyprowadził go strażnik miejski - mówi opiekun przechowywalni Edmund Chojnacki.
Amstaf to jedna z najgroźniejszych ras. Trudno powiedzieć, jak będzie się zachowywał w nowym domu. Opiekunowie są ostrożni, jedzenie i wodę podają przez kraty.
W przechowywalni jest jednak sporo mieszańców, którym
brakuje czułości
Małe kundle radośnie merdają ogonami na widok ludzi.
Pewna rodzina przywiozła tu siedem psów. Suczkę z małymi. Wyjeżdżali za granicę. Zagrozili, że jak ich nie przyjmie przechowywalnia, wyrzucą na ulicę.
W czasie wakacji nie jest to odosobniony przypadek. Dla wielu pies staje się przeszkodą w wyjeździe. Sporo czworonogów trafia tu po weekendzie. Ludzie przyjeżdżają na targ, na zakupy i zostawiają psa w mieście.
Przechowywalnia nie ma regularnych godzin otwarcia, ponieważ opiekują się nią pracownicy referatu gospodarczego Urzędu Miasta, którzy mają także inne zadania. Najłatwiej jednak kogoś tu zastać w tygodniu od godz. 7-8 oraz przed 15, a w soboty około godz. 11.00.
Utrzymanie psów sporo kosztuje.
Jedzenie mile widziane
Psy dostają tylko suchą karmę. Wszystkie osoby, które mają duże ilości niepotrzebnego jedzenia, stołówki, restauracje czy sklepy mogą pomóc.
- Sami odbierzemy żywność - deklaruje Chojnacki. - Raz otrzymaliśmy porcję towarów z kończącym się terminem przydatności od marketu. Jednak pracownicy stwierdzili, że lepiej je wyrzucać.
Przechowywalnia mieści się na trerenie dawnego MZK.