Gdyby stan Wisły był odpowiedni, natychmiast podjęlibyśmy się przewozu kontenerów - zapewnia Edward Ossowski, prezes Żeglugi Bydgoskiej. - Niestety głębokość między Gdańskiem a Bydgoszczą w wielu miejscach wynosi zaledwie 50 centymetrów. Czegoś takiego nie sforsuje żadna barka.
Na jeden zestaw pchany składający się z dwóch barek i pchacza można załadować 30 kontenerów. Do przewiezienia tego samego ładunku drogą potrzeba 30 dużych tirów, które łącznie spalą o wiele więcej paliwa i o wiele bardziej zanieczyszczą środowisko.
Duński statek "Maersk Mc-Kinney" przywiózł z Azji do Europy 18 tys. kontenerów. Znaczna część tego ładunku rozładowywana jest w Gdańsku, który jest teraz największym bałtyckim portem kontenerowym. Przeładunki w Gdańsku wciąż - mimo światowego kryzysu ekonomicznego - rosną.
Dla żeglugi śródlądowej, w tym Pomorza i Kujaw, to niewykorzystana szansa.
- To ogromna szansa, której się nie wykorzystuje - stwierdza prof. Zygmunt Babiński, hydrolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, twórca nowatorskiego kierunku studiów - rewitalizacja dróg wodnych. - Gdyby dolna Wisła była żeglowna, kontenery z tego ogromnego statku szybko i sprawnie można by przetransportować do Solca Kujawskiego czy dalej - do Płocka.
Czytaj też: Dokąd płynie Żegluga Bydgoska?
Profesor wskazuje na Solec Kujawski, bo właśnie tam widziałby wielki multimodalny port przeładunkowy. Dokładniej miałby powstać między Bydgoszczą a Solcem. Tu kontenery i inne ładunki przeładowywane byłyby z barek na tiry i pociągi lub płynęłyby dalej w górę Wisły albo Kanałem Bydgoskim na zachód Europy.
Żegluga na Wiśle możliwa jest przynajmniej przez 2/3 roku, zakładając że zimą rzekę skuwa gruby lód. Ale to i tak ogromny zysk. Z obliczeń naukowca wynika, że przewóz tirami zredukowany by został o około 50 procent.
- Najważniejsze jest jednak to, że rewitalizacja dolnej Wisły, a najlepiej budowa kolejnych stopni wodnych, zapewniłaby pracę tysiącom ludzi - kontynuuje Zygmunt Babiński. - Szacuję, że na całej długości Wisły byłaby praca nawet dla 200 tysięcy osób i to dla całych pokoleń. W naszym regionie całkowicie zlikwidowane zostałoby bezrobocie! Ludzie znajdowaliby pracę przy budowie zapór i hydroelektrowni, regulacji brzegów, w energetyce wodnej, transporcie rzecznym, turystyce, rolnictwie. I to jest nasze wyzwanie cywilizacyjne.
Więcej o planach rewitalizacji dróg wodnych napiszemy w magazynowym wydaniu "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »