Dziś do świątecznej kolacji zasiądą nawet ci, którzy nie deklarują związku z Kościołem katolickim. Boże Narodzenie już dawno przestało być świętem zarezerwowanym dla chrześcijan. To właśnie jego uniwersalny charakter sprawia, że dzień ten bywa szczególnie bolesny dla tych, którzy nie mogą go przeżywać w gronie najbliższych. Dzieje się tak z różnych powodów.
.
Przeczytaj także: Sylwester w Świeciu. Świetlice są rozchwytywane na sylwestrowe zabawy
Na końcu usmażą ryby
Przebywający w schronisku dla bezdomnych w tym roku już raz zasiadali do wigilijnego stołu podczas uroczystości, jaką zorganizował dla swoich podopiecznych Ośrodek Pomocy Społecznej w Świeciu. Jednak tak duże zgromadzenia nie sprzyjają intymności, prawdziwie szczerym życzeniom i głębokim refleksjom prowadzącym nierzadko do łez. Podczas dzisiejszego łamania opłatkiem może być inaczej.
- Przygotowania do świąt ruszyły już w miniony poniedziałek - mówi Maciej Chareński, kierownik schroniska. - Wieczerzą zajmie się dwóch panów, którzy zgłosili się do pracy w kuchni na ochotnika. Znamy ich możliwości, dlatego jesteśmy spokojni o efekty działań.
W schronisku przebywają obecnie 24 osoby, w tym dwie kobiety. - Z tego, co wiem, tylko jednej osobie uda się przeżyć wigilię w gronie rodziny - mówi Chareński. - Postali nie mają nikogo bliskiego, kto chciałby ich gościć w ten wieczór. Są samotni lub rodziny zerwały z nimi kontakt. Każdy człowiek to inna historia.
Czekając na syna
Świąteczny stół, choć nie tak suto zastawiony, jak w większości domów, pojawi się też w zakładzie opiekuńczo-leczniczym "Florencja". W godzinach południowych ma się tam pojawić ksiądz, który udzieli chorym błogosławieństwa. - Będą opłatek, ciasto, kawa, owoce i oczywiście wspólne śpiewanie kolęd - wylicza Teresa Pisarczyk, dyrektorka Florencji. - Postaramy się stworzyć prawdziwie domową atmosferę. Aby chociaż na moment chorzy zapomnieli o swoim cierpieniu.
Nie wiadomo, ilu podopiecznych Florencji otrzyma najwspanialszy z prezentów, jakim są odwiedziny bliskich. Nie brakuje takich, którzy od wielu miesięcy nie mieli kontaktu z dziećmi lub rodzeństwem. Zapewne krewni nie pojawią się tam i dziś. - Dzieje się tak z różnych powodów - tłumaczy Pisarczyk. - Czasami jest to zwykły brak zainteresowania, ale bywa też, że najbliżsi mieszkają za granicą i nie mają możliwości spotykać się tak często, jak być może i oni by tego chcieli. Nie chcę nikogo osądzać, choć oczywiście można mieć żal do tych, którzy są na miejscu i nie dają znaku życia.
Dwie osoby na czas świąt przeniosą się do rodziny. Pozostali spędzą ten czas na oddziale, przede wszystkim dlatego, że wymagają specjalistycznej opieki, jakiej rodzina zwykle nie może zapewnić
Czytaj e-wydanie »