Przypomnijmy. "Kujawy" produkowały wyroby dla spółki - matki "Byd-Meat". Bydgoskie Zakłady Mięsne "Kujawy" wstrzymywały produkcję już wiosną minionego roku, ale dopiero w lipcu wyszło na jaw, że firma stoi na skraju bankructwa. Jej upadłość ogłoszono w sierpniu.
5 lutego br. syndyk zakładów podpisał umowę wstępną z bydgoskim podmiotem, który stworzyli hodowcy i producenci mięsa. Chcą w zakładach wznowić produkcję.
Z podpisania umowy ucieszyli się wszyscy ci, którzy liczą na odzyskanie pieniędzy.
- Pracowałem w tych zakładach i nadal czekam aż syndyk wypłaci mi odszkodowanie - twierdzi mężczyzna, który prosi o anonimowość.
- Wszystkie wynagrodzenia za okres sprzed i po upadłości zakładu, które można było wypłacić z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, zostały już przekazane - mówi Eugeniusz Sprengel, syndyk masy upadłościowej "Kujaw". - Zabrakło pieniędzy na część wypłat i odszkodowania dla pracowników.
Teraz wszystko zależy od tego kiedy nabywca "Kujaw" otrzyma kredyt w banku. - Gdy pojawią się pieniądze będzie można uregulować zaległości pracownicze i inne wierzytelności - tłumaczy syndyk.
Na pieniądze czekają też gospodarze, którzy dostarczali tuczniki do "Kujaw". Łącznie powinni dostać (rolnicy indywidualni) około 200 tysięcy zł.
Zdaniem syndyka jest szansa, że zarówno byli pracownicy jak i rolnicy dostaną pieniądze w tym półroczu.
Syndyk nie chciał ujawnić za ile sprzedał "Kujawy". Wyjaśnił jednak, że pieniędzy wystarczy na zaspokojenie roszczeń byłych pracowników i rolników oraz wierzycieli posiadających zabezpieczenia.
Za wcześnie, by prognozować możliwość spłaty innych zobowiązań.
