Firmę założył w 1919 roku Rudolf Strzelecki i z czasem przekazał zięciowi Tadeuszowi Zakrysiowi. Po nim przejął ją Roman Zakryś, a w piekarni pracuje już najmłodsze pokolenie - jego syn Karol.
- Jak te lata lecą - _mówi senior rodu Roman Zakryś. - Przed każdym tłustym czwartkiem w firmie jest mobilizacja. Przygotowujemy surowce, a potem ruszamy do pracy. Mamy stare, sprawdzone przepisy.
Receptura to jednak nie wszystko. Pączki muszą odpowiednio wyrosnąć, ważna jest temperatura garowania, wilgotność powietrza, jakość marmolady lub budyniu i wiele innych spraw, o których nie myślimy, wbijając zęby w pulchne ciasto. - Ale najważniejsze jest serce, które wkłada się w pieczenie - dodaje pan Roman.
Panowie po pracy nie mają już siły na wypieki w domu. - Prawie całą czas siedzimy w pracy, jak tu jeszcze w domu piec? - _mówi Karol Zakryś. Dostaliśmy jednak od ręki przepis na pączki babuni.
Zaklinanie pączków
Tekst i fot. Barbara Zybajło

Te pączki tucholanie zjedli wczoraj. Wczoraj wieczorem ruszyła też tłustoczwartkowa produkcja. - Pradziad, dziad i ojciec piekli pączki, piekę je i ja - mówi mistrz cukierniczy Karol Zakryś (pierwszy z prawej). Z lewej czeladnik Waldemar Runka.
W firmie rodzinnej Zakrysiów z Tucholi pączki piecze się od 1919 roku, więc nic dziwnego, że mają niepowtarzalny smak, a w tłusty czwartek ustawiają się tam kolejki.