Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaleski: Nie da się osiągnąć sukcesu bez ustępstw

Rozmawiał Maciej Myga z Bygoszczy
Prezydent Michał Zaleski.
Prezydent Michał Zaleski. Lech Kamiński
Rozmowa z prezydentem Torunia Michałem Zaleskim.

O co chodzi Toruniowi

O co chodzi Toruniowi

- Jeden obszar funkcjonalny
- Podział pieniędzy wynika z przyjętej strategii i projektów
- Współprzewodniczenie komitetem. Zarząd wybierany w głosowaniu "podwójnym większościowym"
- Podejmowanie decyzji w drodze konsensusu
- Siedziba ZIT w Bydgoszczy, filia biura w Toruniu

- Jak przekonałby pan bydgoszczan, żeby przyjęli toruńską propozycję ZIT?
- Cokolwiek nie będziemy robić, powinniśmy to robić w zgodzie i być równymi partnerami. Myślę, że dla tej idei bydgoszszczanie wykazaliby zrozumienie. I dla prostej zasady, którą na co dzień praktykują: do zgody dochodzi się w drodze wymiany poglądów. Jeśli są sporne, to trzeba iść na ustępstwa. Najgorszą rzeczą jest narzucanie komuś woli. Ustawianie w szeregu i wydawanie jedynie słusznych poleceń jest w demokracji niedopuszczalne. Nasze propozycje to temat do dyskusji. Nie tylko z Bydgoszczą, ale z wszystkimi, którzy potencjalnie tworzyć będą obszar funkcjonalny.

Przeczytaj rozmowę z prezydentem Bydgoszczy Rafałem Bruskim: Nie chcemy, żeby nasza Bydgoszcz klęczała

- Pan mówi o dyktacie Bydgoszczy, a Bydgoszcz o tym, że warunki podyktowało ministerstwo i profesor z PAN. Bydgoski projekt został przepisany z wytycznych. Coś z nim nie tak?
- To, co opracował prof. Śleszyński, jest ekspertyzą, na którą z życzliwością spojrzało ministerstwo. To samo ministerstwo umieściło uwagę o decyzyjności instytucji zarządzającej RPO (urząd marszałkowski - dop. red.) Dlatego prosimy o debatę na temat innego zasięgu obszaru funkcjonalnego. Gdyby nie zastrzeżono, kto podejmie ostateczną decyzję i ustalono sztywne zasady, to odwoływalibyśmy się od nich. 

- Nie uznaje pan wytycznych za obowiązujące?
- Nie. I dlatego się nie odwołujemy, pomimo istotnego uchybienia w opracowaniu prof. Śleszyńskiego. Dzieli ono istniejące obszary zamknięte w granicach administracyjnych na nierównoprawne. Powiat bydgoski w całości jest traktowany jako obszar funkcjonalny obszaru metropolitarnego Bydgoszczy i Torunia, a powiat toruński jest okrojony o trzy gminy. Nie ma potrzeby polemiki z opracowaniem, bo ministerstwo zostawia sprawę w regionie. Niech tu zapadnie decyzja. Trzeba raz jeszcze przyjrzeć się powiązaniom lokalnym, żeby nasze miasta mogły się rozwijać. 

- Panie prezydencie, dlaczego tylko 50-procentowy parytet? 
- To tylko propozycja. I też przykład na to, że nie mówimy "amen". Moim zdaniem pieniądze, co do zasady, powinny być podzielone według projektów. Ustalmy, że tworzymy ZIT i dajemy sobie czas na wypracowanie projektów. Zbieramy je, siadamy wspólnie i z tych stu procent wybieramy do realizacji np. połowę. To im przypisujemy pieniądze. Nie osobom, nie gminom. Projektom. Ale ze strony Bydgoszczy widzę całkiem inne podejście: każdy dostaje portfelik i idzie na zakupy. Co się wówczas dzieje ze zintegrowanymi inwestycjami? Nic. Bo każdy będzie miał swoją pensję i pójdzie w inną stronę. Skoro jest bydgoska propozycja, to kompromisem jest podział: 50 procent według parytetu i 50 procent na projekty.   

- Nie boi się pan, że jeśli pieniądze zostaną podzielone po połowie, to w pewnym momencie któraś gmina zbuntuje się i stwierdzi, że dostała za mało?
- A co będzie, jeśli podzielimy od razu pieniądze?

- Będzie po równo.
- I w tym przypadku znajdzie się niezadowolona gmina, której zabraknie pieniędzy na projekt ze sztywnej puli. I nie będzie skąd znaleźć więcej. A w naszym rozwiązaniu jest druga połowa. I znów możemy usiąść i powiedzieć, że warto dołożyć komuś pieniędzy, bo jesteśmy partnerami, nie bankiem. 

- A jakby tych pieniędzy w ogóle nie było? 
- Może tak być za jakiś czas. I wtedy trzeba będzie myśleć o własnych możliwościach. Połączenie potencjałów Bydgoszczy i Torunia daje nam szansę na rozwój. Nie możemy konkurować lokalnie, ale powinniśmy być gotowi do rywalizacji z podobnymi obszarami metropolitarnymi. W przeciwnym wypadku może się nam nie udać. Inwestorzy na ofertę z Torunia się uśmiechną i powiedzą: miło, że się zgłosiliście. Na ofertę Bydgoszczy... no, może chwilę dłużej się zawahają. Ale nad wspólną ofertą się pochylą. Dzisiaj szarpiemy postaw sukna, które ma wartość 153 mln euro, ale nie myślimy o tym, że warto być razem, żeby przygotować się na czas, kiedy tego sukna nie będzie. 

- Ale jeśli zabraknie pieniędzy z Unii, to bydgoszczanie zostaną z tym, co będą mieli. Być może znów w pozycji biedniejszego brata. Nie sądzi pan, że powinno się teraz dofinansować partnera, z którym będzie się potem tworzyć duopolis?
- Tylko projektami możemy zdobyć to dofinansowanie. W minionej perspektywie finansowej zaledwie 40 proc. środków zewnętrznych pozyskaliśmy dla Torunia z RPO.O 60 proc. skutecznie zabiegaliśmy w Warszawie, Brukseli, wszędzie tam, gdzie można było zdobyć pieniądze. Z zainteresowaniem obserwuję obecnie projekty bydgoskie. Jest ich mnóstwo. Trzeba je po prostu przygotować, zaproponować, wystartować w konkursie. My robimy tak samo. Nie ma innej drogi. 

- Zgadza się pan z marszałkiem, że trzeba zawiesić negocjacje w sprawie ZIT?
- Ja oczekuję rozmów.

- Wolałby pan rozmawiać bardziej z Bruskim niż Całbeckim?
- Z Bruskim. Chcę negocjować. Ale nie da się osiągnąć sukcesu bez ustępstw. Nie można po prostu powiedzieć, jak w bydgoskiej uchwale o "porozumieniu Bydgoszczy z pozostałymi gminami". Nie można tak mówić o Lubiczu, Osielsku, Toruniu. Można mówić, że jesteśmy razem. Nawet jeśli porozumienie miałoby się skończyć na bydgoskich warunkach, to nie można traktować kogoś przedmiotowo.

- Już któryś raz, w różnych wypowiedziach, wspomina pan o pozostałych gminach. Tak uraziło pana to sformułowanie?
- Tak. To dowód na brak demokracji. Pieniądze są ważne, ale ważniejsze jest porozumienie. Po co nam wojenki. Zostawmy je w granicach stadionów. I są jeszcze dwie sprawy, które bolą. Gdyby prof. Śleszyński wykluczył z bydgoskiego obszaru ZIT np. Koronowo, wie pan, kto pierwszy by oponował? Zaleski. Uważam, że niezależnie od wewnętrznych różnic, to na zewnątrz powinniśmy być efektywni. Czy słyszał pan kiedykolwiek, żebym skrytykował bydgoską inwestycję? Nie. A pan przewodniczący Jasiakiewicz krytykuje budowę sali koncertowej w Toruniu, budowę hali i z obrzydzeniem mówi o budowie toruńskiego mostu. To musi boleć. Możemy być wobec siebie twardzi, ale nie wolno deprecjonować tego, co robią torunianie, bo to z ich podatków, a mniej z pieniędzy unijnych, bo na halę dostaliśmy jedną trzecią funduszy z Unii, prowadzone są inwestycje w mieście. Jest mi przykro, że doświadczony samorządowiec tak się zachowuje.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska