Po wyjazdowym zwycięstwie w Świnoujściu piłkarze dostali dwa dni wolnego. Od dzisiaj zaczynają treningi przed niedzielnym meczem z Dolcanem (17). Największy problem Janusz Kubot będzie miał z zestawieniem linii obrony. Czwarte żółte kartki zobaczyli Krzysztof Hrymowicz oraz Paweł Oleksy i dlatego muszą pauzować w najbliższym meczu. Poza tym zbitą stopę miał Błażej Jankowski.
Do dyspozycji szkoleniowca jest zaledwie 3 nominalnych obrońców: podstawowi - Michał Ilków-Gołąb i Łukasz Skrzyński oraz rezerwowy Patryk Cuper. Być może zdoła się wykurować Jankowski. W ostateczności trener może zdecydować się na przesunęcie na środek obrony Szymona Maziarza. Grał on na tej pozycji w Pucharze Polski z Gryfem Wejherowo.
W kadrze są jeszcze Paweł Kanik, przekwalifikowany z pomocnika na prawego obrońcę oraz Michał Markowski, ale obaj są świeżo po wyleczeniu kontuzji i nie grali nawet w rezerwach.
W poszukiwaniu obrońcy
Jednak ta sytucja pokazuje, że Zawisza potrzebuje obrońców i potrzebą chwili jest zakontraktowanie defensora. Według naszych informacji trwają starania, by pozyskać z Lecha Poznań Seweryna Gancarczyka. Były reprezentant Polski dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Jednak problemem jest ustalenie warunków umowy z Gan-carczykiem, głównie chodzi o jego zarobki. Według nieoficjalnych informacji, w Lechu kasował co miesiąc około 60 tys. zł. W Zawiszy nie mógłby liczyć na więcej niż jedną piątą tego. Ciekawe czy się zdecyduje na przyjście do Bydgoszczy i radykalne zmniejszenie zarobków?
Przeczytaj też:
Wczoraj trwały też rozmowy w sprawie transferu Tomasza Chałasa. - Być może we wtorek uda się podpisać jakiś kontrakt - powiedział Radosław Osuch, prezes klubu.
Sprawa psychiki
Trudno nie być zadowolonym z wyników Zawiszy: 3. miejsce i 12 punktów to dobre osiągnięcia. Jedyne do czego można się przyczepić, to brak stabilizacji gry. Bydgoszczanie dobrze grają jedną połowę, a potem dają się zdominować rywalom. Tak było w Niecieczy i ostatnio z Flotą.
- To jest sprawa psychiki - uważa szkoleniowiec. - Mieliśmy grać spokojnie, dłużej utrzymywać się przy piłce, a niepotrzebnie oddaliśmy inicjatywę. To tkwi w podświadomości piłkarzy. Prowadzimy 2:0 i mamy przewagę jednego zawodnika, więc nic nam nie grozi.Musimy się nauczyć radzić w takich sytuacjach - dodaje szkoleniowiec.