Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Lachowicz - bydgoski kompozytor popularnych melodii i piosenek o mieście nad Brdą

Jolanta Zielazna, jolanta.zielazna@pomorska. pl, tel. 52 32 63 139
Zbigniew Lachowicz w 1939 r. - wtedy poznał  Jadwigę. Poślubił ją niedługo potem.
Zbigniew Lachowicz w 1939 r. - wtedy poznał Jadwigę. Poślubił ją niedługo potem. Fot. archiwum rodziny
"Zielono jest w naszej Bydgoszczy", "Bydgoszcz jedyne miasto me", "Morze Czarne nie jest czarne" - to tylko kilka z wielu piosenek, do których muzykę napisał Zbigniew Lachowicz, bydgoski kompozytor.

Z Warszawy nad Brdę

Zbigniew Lachowicz w 1939 r. - wtedy poznał  Jadwigę. Poślubił ją niedługo potem.
Zbigniew Lachowicz w 1939 r. - wtedy poznał Jadwigę. Poślubił ją niedługo potem. Fot. archiwum rodziny

Zbigniew Lachowicz w 1939 r. - wtedy poznał Jadwigę. Poślubił ją niedługo potem.
(fot. Fot. archiwum rodziny)

O Zbigniewie Lachowiczu pamiętają zwłaszcza starsi bydgoszczanie. Z rozrzewnieniem słuchają nieczęsto już dziś przypominanych piosenek, szczególnie w wykonaniu Ireny Santor.

Zbigniew Lachowicz, warszawiak z urodzenia, bydgoszczanin z wyboru, w mieście nad Brdą od 1945 roku prowadził zakład ortopedyczny. To był jego fach. Muzyka była miłością. W mieszkaniu państwa Lachowiczów odbywały się muzyczno-kulturalne spotkania. - Ogromnie ciepły człowiek, który kochał muzykę - wspominają dziś ci, którzy Lachowicza znali i bywali na muzycznych biesiadach.

Zbigniew Lachowicz (1915-1987) jeszcze przed wojną w Warszawie uczęszczał do konserwatorium, grał na forteopianie. Miał jednak być lekarzem, zdążył skończyć trzy lata medycyny, gdy wybuchła wojna. W 1940 roku poślubił Jadwigę Berendtównę, której rodzina związana była z Bydgoszczą. Tu mieli dom.

Podczas powstania warszawskiego pracował w powstańczym szpitalu, a w styczniu 1945 roku z żoną, jej rodziną i małym synkiem Zbyszkiem (zwanym w rodzinie Bibą) przyjechali nad Brdę. Kamienica należąca do Berendtów - ocalała.

- Mąż zawsze kochał muzykę - wspomina pani Jadwiga. W czasie wojny kupił harmonię, zabierał ją na letnisko. W Bydgoszczy koniecznie chciał mieć fortepian. Polował na Bechsteina. Stoi w mieszkaniu do dziś. Pani Jadwiga nie chce się z nim rozstać. Bo - jak mówi - czułaby się, jakby drugi raz męża wyprowadzała z mieszkania.

Zbigniew Lachowicz zakład ortopedyczny przy ul. Królowej Jadwigi prowadził do śmierci. Po nim przejął go syn, a od 2002 roku tradycje zakładu kontynuuje Teresa Studniarz. Wiele lat temu pod okiem Zbigniewa-seniora uczyła się zawodu ortopedysty.

Spotkania czwartkowe

Na starym bechsteinie leżą nuty, dyplomy. Fortepian nie milczy. Przyjaciele przypominają na nim melodie Zbigniewa Lachowicza.
Na starym bechsteinie leżą nuty, dyplomy. Fortepian nie milczy. Przyjaciele przypominają na nim melodie Zbigniewa Lachowicza. Fot. autorka

Na starym bechsteinie leżą nuty, dyplomy. Fortepian nie milczy. Przyjaciele przypominają na nim melodie Zbigniewa Lachowicza.
(fot. Fot. autorka)

Kiedy zaczęły się muzyczne spotkania u Lachowiczów - nikt nie pamięta.

Eugeniusz Mik trafił na nie w 1979 lub 1980 roku. - Skończyłem studia, pracowałem jako drugi dyrygent w orkiestrze Pomorskiego Okręgu Wojskowego - wspomina. - Pierwszym był Kazimierz Hilla. I za jego pośrednictwem zostałem przez pana Zbigniewa zaproszony. Te spotkania odbywały się już wcześniej.

Mik pamięta, że żartobliwie nazywali je spotkaniami "czwartkowymi" na wzór słynnych "obiadów czwartkowych" króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Zdzisław Pruss na spotkania trafił, bo bywał w rozgłośni Polskiego Radia u Pawła Billerta, który był już stałym gościem u Lachowiczów. - Pan Zbyszek mnie wtedy zaprosił. Pisałem teksty piosenek, zajmował mnie kabaret - opowiada. Pamięta, że przy stole siedziało zwykle 10-12 osób, a spotkanie było wykwintne. Ładna zastawa, ładnie podane potrawy. - I rozmowy, podczas których polityka nie istniała - mówi. A spotykali się przecież wojskowi z ludowego wojska, gospodarz, który walczył w powstaniu warszawskim a teraz był "prywaciarzem", jak wtedy mówiono.

To był swego rodzaju salon muzyczny, kulturalny, w którym - najogólniej mówiąc - spotykali się ludzie związani z muzyką i radiem, m.in. (oprócz wspominanych Hilli, Mika i Prussa) Ryszard Lewandowski, Bogdan Ciesielski, Paweł Billert, Grzegorz Kardaś i inni.

Najlepsze "Jedno z miast"

Płyta z piosenkami Ireny Sanor, muzyką Lachowicza. Mało znane, a dowcipne "Zaś ale", popularne "Zielono jest w naszej Bydgoszczy"
Płyta z piosenkami Ireny Sanor, muzyką Lachowicza. Mało znane, a dowcipne "Zaś ale", popularne "Zielono jest w naszej Bydgoszczy" i "Bydgoszcz jedyne miasto".

Płyta z piosenkami Ireny Sanor, muzyką Lachowicza. Mało znane, a dowcipne "Zaś ale", popularne "Zielono jest w naszej Bydgoszczy" i "Bydgoszcz jedyne miasto".

To chyba za namową Oli Obarskiej Lachowicz zaczął zgłaszać swoje kompozycje do ZAIKS-u.

Olę poznał przez swoją żonę. Jadwiga chodziła do szkoły razem z Renią (Rajmundą), siostrą Oli.
Ola bywała u Lachowiczów, a słysząc kompozycje Zbyszka napisała słowa do kilkunastu piosenek. Stały się popularne nie tylko nad Brdą, ale tu szczególnie, bo wiele z nich to były piosenki właśnie o Bydgoszczy.

Jak pisze Zdzisław Pruss w Bydgoskim Leksykonie Muzycznym, piosenka "Jedno z miast" (muzyka Lachowicza, słowa Obarskiej, śpiewana przez Irenę Santor) zdobyła w 1963 roku I miejsce w plebiscycie na Piosenkę miesiąca, organizowanym przez bydgoska rozgłośnię.

Słowa do kompozycji Lachowicza, jak pisze w Leksykonie Pruss, układali także m.in.: Jerzy Bekker, Leonard Milczyński, Krzysztof Rogoziński.
Piosenki spiewała m.in. Jolanta Kubicka, Lucyna Adamczyk, Tadeusz Woźniakowski. A zaaranżowane przez Kazimierza Hillę grała Orkiestra Reprezentacyjna POW w wielu krajach i przy różnych okazjach.

Nie ta muzyka i nie to pióro

Zdzisław Pruss, autor biografii Lachowicza w Bydgoskim Leksykonie Muzycznym, w czasach, gdy bywał na "spotkaniach czwartkowych" głównie był zajęty kabaretem "Eksces Wieczorny".
I szczerze przyznaje, że muzyka Lachowicza mu nie odpowiadała, wydawała się nazbyt sentymentalna. Ba, pokpiwał z niej sobie w kabarecie, parodiował.
- Lachowicz nawet mi proponował, bym napisał słowa do którejś melodii. Wymówiłem się wtedy. Dziś bym tej propozycji nie odrzucił. Po latach doszła do mnie ich wartość. Ale wtedy moje pióro nie było przygotowane na taką muzykę.

Za to kiedyś zrobił Zbigniewowi miłą niespodziankę. W latach 70 prowadził koncert karnawałowy w Filharmonii Pomorskiej. - Dyrygował Stefan Rachoń. Solistką była Jolanta Kubicka. Zaśpiewała wtedy "Bydgoszcz, jedyne miasto me". Pozwoliłem sobie wówczas zaprosić na estradę Zbyszka i Olę Obarską, która była wtedy na koncercie.

Pamięć o dziadku

Zakończyłem życie moje, już beztroski dla mnie czas, ale chcę być w myśli twojej - pozwól mi być wciąż wśród was! - ten tekst Jadwiga znalazła po śmierci
Zakończyłem życie moje, już beztroski dla mnie czas, ale chcę być w myśli twojej - pozwól mi być wciąż wśród was! - ten tekst Jadwiga znalazła po śmierci męża. Oprawiła go razem z ważnymi dla niej zdjęciami. Fot. autorka

Ulubiona melodia kompozytora utrwalona na jego grobie
(fot. Fot. autorka)

Jak wyglądąły czwartkowe spotkania?
Gospodarz grał na fortepianie skomponowane przez siebie melodie, improwizował. - Muzycy też siadali do klawiatury i nie tyle korygowali, co wzbogacali utwór - mówi Pruss. - Zbigniew miał dar przekuwania dźwięków w melodię.

A ponieważ nie miał zawodowego przygotowania muzycznego, inni pomagali mu to zapisywać i rozpisywać na instrumenty. Byli wśród nich (jak podaje Z. Pruss w Leksykonie) m.in. Stefan Rachoń, Kazimierz Hilla, Eugeniusz Mik, Grzegorz Kardaś, Paweł Billert.

Część piosenek i melodii została zaaranżowana przez kpt. Kazimierza Hillę dla orkiestry wojskowej, inne - specjalnie dla niej napisane. Orkiestra grała je na rozmaitych przeglądach, festiwalach w kraju i za granicą.

- Na spotkaniach "czwartkowych" opowiadaliśmy, gdzie była orkiestra, jakie utwory Zbyszka wykonywaliśmy - wspomina Mik. - On cieszył się jak dziecko z każdego wykonania, gdziekolwiek.

Lachowicz jest też autorem jednej z melodii do musicalu-operetki "Hel", do której libretto napisała Ola Obarska. Prapremiera odbyła się 30 marca 1960 roku w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.
Gdy zmarł w maju 1987 roku, żona postanowiła, że na płycie nagrobnej wykute będą nuty ulubionej melodii.

A gdy za mąż wychodziła jego wnuczka, zażyczyła sobie, by pierwszym utworem na weselu było "Zielono jest w naszej Bydgoszczy".

Zakończyłem życie moje, już beztroski dla mnie czas, ale chcę być w myśli twojej - pozwól mi być wciąż wśród was! - ten tekst Jadwiga znalazła po śmierci męża. Oprawiła go razem z ważnymi dla niej zdjęciami.
(fot. Fot. autorka)

Pani Jadwiga przechowuje pamiątki: wycinki z gazet, podziękowania, program festiwalu orkiestr wojskowych, na którym grano melodie męża. Drobiazgi, ale jakże cenne. Jest BIK (Bydgoski Informator Kulturalny) z marca 1984 roku w której Zbigniew Lachowicz powiedział: "Komponowanie nie jest moim celem. Poszczególne utwory powstawały w pewnym sensie przypadkowo, traktuję swoją twórczość jako miłe sercu przygody muzyczne".

Po śmierci przyjaciele poprosili panią Jadwigę o spotkanie. Grali na jego fortepianie jego melodie, wspominali. Nawet nagrali to wówczas. Niektórzy z nich do dziś ją odwiedzają.

Ile piosenek w ogóle powstało? Czy gdzieś są zebrane? Okazuje się, że nie. Eugeniusz Mik mówi, że ma nuty niektórych utworów, nawet ze swoich materiałów przygotował CD, cześć nagrań zapewne jest w radiu. - Ale ile utworów skomponował? Nie potrafię powiedzieć. Deklaruje jednak, że postara się zebrać to, co napisał Zbigniew Lachowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska