https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zgrzyt na linii pacjent-lekarz we włocławskim "Kolmedzie"

(goz)
wa
- To bezduszność! - mówi Czytelniczka, której pani doktor odmówiła wydania zlecenia na kwartał. Chodzi o worki stomijne dla chorej matki. - Otrzymałam zlecenie na miesiąc, bo lekarka uznała, że ... mama może umrzeć.

Czytelniczka (imię i nazwisko znane redakcji) nie kryje zdenerwowania. - Moja osiemdziesięciosiedmioletnia mama jest po kilku operacjach - mówi. - Opieka nad osobą w takim stanie to ciężka praca. Dlatego dla mnie bardzo wygodne było to, że otrzymywałam zlecenie na worki stomijne raz na kwartał i raz na kwartał jechałam po nie do sklepu medycznego.

Ale ostatnio, gdy Czytelniczka poszła do "Kolmedu", przychodni, w której mama była zapisana, pani doktor odmówiła wypisania zlecenia na trzy miesiące. - Otrzymałam je tylko na miesiąc - dodaje. - I żadne argumenty, panią doktor nie przekonały - ani to, że opieka nad mamą spoczywa tylko na mnie, ani to, że znalazłam się w trudnej sytuacji życiowej. Lekarkę interesowało tylko to, co ja zrobię z przepisanymi workami, gdy mama umrze.

By się nie zmarnowało

Czytelniczka sprawdziła w Narodowym Funduszu Zdrowia, że przepisy pozwalają na wypisanie zlecenia na trzy miesiące. Dlaczego w takim razie pani doktor odmówiła jego wydania na taki okres? Jak się dowiedzieliśmy, w trosce o właściwe wykorzystanie środków medycznych.

Doktor Danuta Siatkowska twierdzi, że worki stomijne są drogie (ile kosztują, tego pani doktor nie wie) i niecelowe jest wypisywanie zleceń na tak długi okres w przypadku prawie dziewięćdziesięcioletniej pacjentki. - Chodzę do domów chorych i wiem, że czasami zostaje pół szafy różnego rodzaju materiałów pomocniczych - wyjaśnia lekarka. - To marnotrawstwo. Dlatego nie zgodziłam się na wydanie zlecenia na tak długi okres. Co innego, w przypadku chorych, którzy są młodzi.

Trzy miesiące? Maksimum

Co na to Narodowy Fundusz Zdrowia? Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa bydgoskiego oddziału NFZ tłumaczy, że kwestię wydawania zleceń na tzw. przedmioty ortopedyczne i środki pomocnicze, czyli artykuły zaopatrzenia medycznego regulują przepisy, zawarte w rozporządzeniu ministra zdrowia i zarządzeniu prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Z tych przepisów wynika, że zlecenie może być wypisane maksymalnie na trzy miesiące, miesięcznie na 90 sztuk
Czy w takim razie pani doktor powinna wypisać zlecenie na trzy miesiace? Niekoniecznie, bo to zależy od tego, jaką podejmie decyzję w sprawie przydziału chorej worków stomijnych.
- Narodowy Fundusz Zdrowia nie może zmusić lekarza do wypisania zlecenia na maksymalny okres - dodaje rzecznik. - Jeśli uzna, że potrzeby pacjenta będą zaspokojone, może wydać zlecenie na miesiąc.

To lekarz decyduje

Podobnie jest z uzyskaniem skierowań na badania. - Pacjenci często skarżą się, że odmówiono im wydania takiego skierowania - mówi Barbara Nawrocka. - A to na podstawie stanu zdrowia pacjenta lekarz określa, czy badanie jest potrzebne, czy nie.

Czytelniczka, która nie otrzymała zlecenia na worki stomijne na 3 miesiące, zrezygnowała z usług "Kolmedu" i zapisała mamę do innej przychodni. Liczy bowiem na to, że gdzie indziej jej prośba spotka się z większym zrozumieniem. - A jeśli jakieś artykuły medyczne będą niewykorzystane, na pewno przekażę je instytucji, która je właściwie spożytkuje - dodaje. - Pani doktor niepotrzebnie się o to martwiła.

Doktor Siatkowska uważa tę sprawę za zamkniętą.

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Pacjenci powinni mieć wpływ na zatrudnienie lekarzy w przychodniach. Zatrudniać powinni na czas określony, a przedłużenie umowy powinno wynikać m. in. z oceny ich pracy przez pacjentów.

i jeszcze co? we łbie ci się przewróciło
G
Gość
W państwowej służbie zdrowia nikt nie potrafił poprawnie postawić mi diagnozy. Prywatnie zrobili to natychmiast.
G
Gość
Wyjątkowo niesympatyczna baba.
G
Gość
Gdyby opisano moją lekarkę, to napisałabym post, który by ją bronił. Jest dobrym i przyjaznym fachowcem. Ciekawe, że nikt nie broni tej Siatkowskiej. Pewnie coś jest na rzeczy.
s
szuja
Napiszę prawdę. Nikt się nie wypowie i palcem nie kiwnie. To mafia.
b
bóm
Uważam, że Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej i Komisja Etyki Lekarskiej powinny z urzędu ocenić zgodności postępowania tej lekarki z zasadami Kodeksu Etyki Lekarskiej. Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia kobieta ta (Siatkowska) z pewnością uchybiła zasadom etyki ogólnoludzkiej. Jej postępowanie wobec chorej staruszki jest wysoce naganne.
Powstaje pytanie – czy etyka lekarska rządzi się innymi zasadami?
Czekamy na ruch władz Izby i informacje o tym w mediach.

A może wypowiedzą się eksperci w zagadnieniach deontologii medycznej.*
--------------
* anonimowo oczywiście, bo wziąwszy pod uwagę patologiczną solidarność korporacyjną medyków, mogliby się narazić na wykluczenie i śmierć zawodową.
G
Gość
Ta urągająca imieniu prawdziwego lekarza, zła kobieta - Siatkowska, otrzymała dyplom lekarza (prawdopodobnie, dziwnym trafem bez przysięgi Hipokratesa) dzięki pracy takich staruszek, jak ta, którą przeznaczyła do utylizacji. Starsi ludzie, póki stali się niedołężni, całe życie płacili podatki i dlatego taka siatkowska mogła skończyć studia. A teraz psedo-lekarz oczekuje na rychłe odejście schorowanego człowieka, ma z nią pewnie za dużo pracy.
Pewnie - najlepiej brać od NFZ pieniądze za pacjentów, którzy latami nie bywają w przychodni.
c
cezbak
W dniu 07.07.2010 o 18:53, bóm napisał:

Jedyny sposób na niedouczone towarzystwo w przychodniach – podziękować im za współpracę. Ja zmieniłem monopolistycznego osiedlowego molocha na mały, przytulny, przyjazny ośrodek i jestem zadowolony.Szkoda, że w artykule nie podano nazwiska lekarki – byłoby wiadomo, kogo unikać. Niechby sobie kombinowała pacjentów z łapanki. A swoją drogą wątpliwe, czy lekarka z artykułu jest doktorem. Taki dochtór to wstyd i hańba dla uczciwych medyków. W niektórych przychodniach dekują się nieudacznicy (bez perspektyw na stopień naukowy), którzy poziom swojej samooceny zwiększają nie fachowością, tylko piętrzeniem trudności przed pacjentem. W ten sposób pokazują jak są ważni.



Podano nazwisko "Doktor Danuta Siatkowska" - z resztą Twojego komentarza zgadzam się całkowicie. Im mniej wiedzy tym więcej mądrych min i wiary we własna nieomylność i wyjątkowość. Prywatyzacja też tu nic nie zmieni, dopóki w systemie nie zostanie wzmocniona rola pacjenta, obecnie ustawionego przez urzędników i lekarzy w pozycji proszalnego dziada, traktowanego jak zło konieczne, któremu wiecznie wypomina się rzekomą "bezpłatność" opieki medycznej. Jeśli jest bezpłatna, to niech mi zwrócą moje składki i przestaną skamlać o ciągłe ich podwyższanie.
G
Gość
To może jednak prywatyzacja byłaby lepsza od wolnej amerykanki państwa konowalstwa.
G
Gość
Pacjenci powinni mieć wpływ na zatrudnienie lekarzy w przychodniach. Zatrudniać powinni na czas określony, a przedłużenie umowy powinno wynikać m. in. z oceny ich pracy przez pacjentów.
G
Gość
Mojego ojca pogotowie przywiozło do szpitala z podejrzeniem pooperacyjnego zapalenia otrzewnej. Lekarz pogotowia był bardzo zdenerwowany z powodu takiej diagnozy. Po dwóch godzinach oczekiwania na izbie przyjęć zjawił się lekarz z chirurgii (taki głupi zwyczaj, ze pacjenta musi obejrzeć lekarz z oddziału, na który mógłby trafić). Coś tam pomruczał niezrozumiale pod nosem, jeszcze bardziej niezrozumiale wypełnił jakieś rubryczki i bez wyjaśnienia (choć powoływałem się na prawo pacjenta do informacji) odesłał ojca do domu. Najpierw nawet chciał go przyjąć, ale chyba źle z nim rozmawiałem. A już kiedy dowiedział się, że poprzednio ojciec był leczony w innym szpitalu - decyzja była jedna: niech się leczy dalej tam, gdzie zaczął. Takie mamy służby zdrowia.
b
bóm
Jedyny sposób na niedouczone towarzystwo w przychodniach – podziękować im za współpracę. Ja zmieniłem monopolistycznego osiedlowego molocha na mały, przytulny, przyjazny ośrodek i jestem zadowolony.

Szkoda, że w artykule nie podano nazwiska lekarki – byłoby wiadomo, kogo unikać. Niechby sobie kombinowała pacjentów z łapanki. A swoją drogą wątpliwe, czy lekarka z artykułu jest doktorem. Taki dochtór to wstyd i hańba dla uczciwych medyków. W niektórych przychodniach dekują się nieudacznicy (bez perspektyw na stopień naukowy), którzy poziom swojej samooceny zwiększają nie fachowością, tylko piętrzeniem trudności przed pacjentem. W ten sposób pokazują jak są ważni.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska