To słowa mieszkanki gminy Świecie, którą mąż zgwałcił na oczach najmłodszej córki. - Byliśmy w trakcie rozwodu. Sprawa wlokła się w sądzie. Zanim doszło do podziału majątku, byłam zmuszona mieszkać z mężem pod jednym dachem. Na szczęście był to wolno stojący dom i miałam osobne wejście - opowiada kobieta.
Męża unikała jak ognia, ale czasem natykali się na siebie. - Za każdym razem się kłóciliśmy. Nie raz doszło do rękoczynów. Nasze małżeństwo było w kompletnym rozpadzie, czekaliśmy tylko na formalności - dodaje kobieta.
Jednego dnia, gdy starsze dzieci były w szkole, mąż wszedł do części domu zajmowanej przez żonę. - Był bardzo pijany. Powiedział, że dopóki jestem jego żoną, mam obowiązek mu służyć. Chodziło oczywiście o seks. Nie byłam w stanie się przed nim obronić. Zgwałcił mnie na oczach najmłodszej córki, a potem wyszedł, jakby nigdy nic.
Kobieta natychmiast zawiadomiła policję. - Mąż wyparł się gwałtu, powiedział, że się zgodziłam, że żyjemy w konflikcie, ale nadal jesteśmy małżeństwem. Ponieważ płakałam, że to kłamstwo, policja wszczęła procedurę. Zabezpieczyli nawet moją pościel, potem byłam badana przez lekarza. Ale dni mijały, a sprawa nie rozwijała się. Wreszcie dostałam postanowienie o jej umorzeniu. Poczułam się, jakby ktoś zdzielił mnie w twarz - rozpacza kobieta.
Według niej żonie trudno udowodnić, że została zgwałcona przez męża. - O ile to w ogóle możliwe - podkreśla kobieta. - Szkoda tylko, że do wyjaśniania takich zgłoszeń angażuje się tyle służb. Po co trwonią publiczne pieniądze, skoro cel jest jeden: umorzyć sprawę?
Przeczytaj również: Dominik Ż.pedagog z Grudziądza oskarżony o gwałt na 14-latce usłyszał wyrok. Pięć lat więzienia!
Maciej Rakowicz, rzecznik policji w Świeciu przyznaje, że spośród gwałtów zgłoszonych przez kobiety, nieliczne znajdują uzasadnienie w sądzie. - W 2014 roku mieliśmy 11 doniesień o gwałtach, ale tylko dwa się potwierdziły - informuje. - W większości chodziło o sprawy między małżonkami. W jednym wypadku żaliła się 17-letnia dziewczyna, ale potem okazało się, że wcześniej współżyła z mężczyzną, którego oskarżyła o gwałt.
Rakowicz podkreśla, że nie jego rolą jest tłumaczenie się z umorzeń postępowań w sprawie gwałtów. - Policja tylko zabezpiecza dowody, nawet nie przesłuchujemy kobiet, żeby nie potęgować ich traumy. W wypadku gwałtów całą procedurę przejmuje sąd - zaznacza.
Radę dla zgwałconych żon ma Hanna Kania, przewodnicząca zespołu przeciwdziałającemu przemocy w rodzinach z gminy Świecie: - Kobieta powinna udać się do ginekologa i powiedzieć w czym rzecz. Na podstawie obrażeń, lekarz może odnieść się do jej zarzutów i jeśli je potwierdzi, ma obowiązek wystawić zaświadczenie o uszkodzeniu ciała i jego przyczynach. To byłoby podstawą do wszczęcia postępowania przeciwko gwałcicielowi - radzi.
Czytaj e-wydanie »