Do tragedii doszło 21 czerwca ubiegłego roku w jednym z domów przy ulicy Bacieczki w Białymstoku. Matka na chwilę spuściła z oka 10-miesięcznego raczkującego synka, który przemieścił się z pokoju do przedpokoju. I chwycił wystające nisko ze ściany kable elektryczne od dzwonka.
Rażone prądem niemowlę straciło przytomność, ustało krążenie i oddech. Matka zaczęła reanimować dziecko do czasu przyjazdu karetki pogotowia. Niestety - mimo hospitalizacji - chłopczyk zmarł 7 lipca.
CZYTAJ: Leśna Dolina. Raczkujące dziecko poraził prąd. Zmarło w szpitalu. Matka usłyszała zarzuty
Śledczy ustalili, że od czerwca 2016 roku rodzina wynajmowała poddasze domu od Jana B. Lokatorzy mieli zgłaszać właścicielowi problemy związane z instalacją elektryczną. M.in. to, że ze ścian wypadały gniazdka. Ale - zdaniem śledczych - on nic z tym nie zrobił.
Zdaniem Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, która kierowała akt oskarżenia w tej sprawie, oskarżony miał obowiązek przeprowadzić kontrolę instalacji elektrycznej nie rzadziej niż co pięć lat. Obowiązku tego nie dopełnił ani razu.
Zaniechania wynikały z lekkomyślności i niedbalstwa. Jan B. zlekceważył ciążącym na nim obowiązek i doprowadził do porażenia prądem chłopca. Co - jak stwierdzili biegli - byłą wyłączną bezpośrednią przyczyną śmierci.
ZOBACZ: Kilkuletnie dziecko zamknięte w samochodzie. Interweniowała policja (zdjęcia)
Biegły ustalił ponadto, że każda z osób mieszkających na poddaszu była narażona na niebezpieczeństwo porażenia prądem. I nie tylko przez kable od dzwonka. Inne elementy instalacji, która była w złym stanie technicznym, też stwarzały zagrożenie.
Początkowo zarzuty w tej sprawie miała postawiona matka, jednak w styczniu tego roku prokurator zdecydował o zmianie podejrzanego i wycofał zarzuty.
- Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu - poinformował Wojciech Zalesko, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.
Janowi B. grozi nawet pięć lat więzienia.
Najdziwniejsze kradzieże w Podlaskiem. Zobacz, co padało łup...
Białystok. Adrian K. stanął przed sądem za wypadek na ulicy Antoniukowskiej. Na przystanku zabił dwie osoby. Pędził volkswagenem pod wpływem amfetaminy