Zmiana na zdrowie

     Barbara Karpińska, była kasjerka i sprzedawczyni bydgoskiej "Biedronki", ma już za sobą walkę z byłym szefem o zapłatę za nadgodziny. Między stronami doszło w sądzie do ugody. Od firmy Jeronimo Martins Dystrybucja - właściciela sklepów "Biedronka" - Karpińska otrzymała niedawno ponad dwa tysiące złotych.
     Inni byli pracownicy "Biedronki" wierzą, że im też się uda. Tylko przed bydgoskim sądem pracy będzie walczyć o zapłatę za nadgodziny przynajmniej dziesięciu byłych zatrudnionych w "Biedronce".
     Szefowie sieci sklepów próbują ratować sytuację. Korzystają na tym obecni pracownicy marketu, którzy od tego miesiąca dostaną podwyżki. - Płace minimalne dla pracowników podnieśliśmy o 20 procent, to oznacza, że miesięcznie pracownicy pełnoetatowi dostaną 1200 złotych brutto, a zatrudnieni na trzy czwarte etatu - 900 złotych - informuje Anna Mazurek, rzecznik Jeronimo Martins Dystrybucja SA. - Likwidujemy za to premie uznaniowe.
     Firma, jak twierdzi, dba o pracowników. - Wprowadziliśmy elektroniczną dzienną ewidencję czasu pracy, uruchomiliśmy bezpłatną linię telefoniczną dla naszych pracowników - wymienia Mazurek. - Kupiliśmy ponad 700 wózków elektrycznych i przeszkoliliśmy w zakresie ich obsługi więcej niż siedem tysięcy pracowników na ponad 11 tysięcy zatrudnionych ogółem. Od marca "Biedronka" kieruje na bezpłatne badania mammograficzne i cytologiczne pracownice, które ukończyły 20 lat. Z badań skorzysta prawie siedem tysięcy kobiet. Dyrekcja firmy zapowiada kolejne zmiany.
     Barbara Karpińska nie wierzy w obietnice byłego pracodawcy. - Tu nie chodzi o żadne zmiany. Po tym, jak w mediach zrobiło się głośno o procesach wytoczonych przez byłych pracowników, firma utraciła dobry wizerunek. Teraz próbuje go odzyskać.