MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Znak czasów

MICHAŁ ŻUROWSKI [email protected]
Już jest coraz więcej jej objawów, bo i powodów przybywa. Czy byłoby to jednak możliwe, gdyby nasz sport - zresztą nie tylko sport - obfitował w sukcesy i gdyby nie ogromna siła mediów?

Od 6 sierpnia - od Grand Prix Węgier - w każdy weekend z Formułą 1 słupki oglądalności TV4 "skaczą" do niebywałych dla tej stacji poziomów 2-3 mln widzów. Wysłannicy radiowi informują z Monzy o tej samej kolonii, ubranych w polskie flagi z napisem "Kubica", przyczep campingowych, co w Budapeszcie. "Bądź jak Kubica!" woła w internecie - i to akurat od ostatniego poniedziałku - firma "Sony" promująca nową grę komputerową "Formuła One 06". Nie ma dnia, by media i to nie tylko sportowe - nie informowały o Robercie Kubicy i Formule 1: o echach ostatniego wyścigu, o przygotowaniach do kolejnego, o szansach Polaka, o walce Schumachera z Alonso o tytuł mistrza świata i nawet już spekulują na temat składów poszczególnych teamów w przyszłym sezonie. W takim tempie nie rosła w Polsce od wielu lat popularność żadnej dyscypliny.

Znak czasów

Psycholog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego dr Grzegorz Kaczmarek wszystkie takie "...manie", czyli zbiorowe fascynacje traktuje jako produkty współczesnej kultury masowej. Korzenie ich dostrzega jednak w średniowieczu, a nawet w starożytności:
- Idole i manie towarzyszą ludziom od wieków - od wyrażającej pewną zbiorową potrzebę starożytnej zasady "Chleba i igrzysk!", poprzez odpowiedników naszych idoli, którymi w wiekach średnich bywali święci - choćby św. Franciszek czy św. Roch. Akurat w średniowieczu największą siłę dotarcia do ludzi i w ogóle pozycję społeczną miał Kościół, ale kultura w każdej epoce wyznacza swoje wzorce. Współcześnie tę rolę przejął sport. Ciekawe, że zawsze to on (a nie np. gospodarka czy kultura) zajmuje osobne miejsca we wszystkich serwisach informacyjnych - w telewizji, w radiu, w gazetach i internecie. Niełatwo to racjonalnie wytłumaczyć, choć sformułowane bodaj w Brazylii powiedzenie, że "futbol jest opium mas" na pewno ma podstawy. Polska jest o tyle specyficzna, że jej dzieje to historia klęsk i straconych szans całych pokoleń. W takim kraju potrzeba sukcesu, także sukcesu odnoszonego przez kogoś w naszym imieniu, jest ogromna. Zapewne większa niż np. w bogatej, wręcz znudzonej swoją pomyślnością Szwajcarii czy w krajach skandynawskich, gdzie sport służy przede wszystkim do masowego uprawiania, a mniej do poszukiwania idoli dla tłumów na trybunach. Inna sprawa, że być może fenomen sportu - bez względu na kraj czy naród - polega na jego czytelnych i często prostych regułach, których przestrzeganie jest istotą rywalizacji. Nie znajdziemy tego w sztuce. W gospodarce zjawiska są raczej nieporównywalne, uzależnione od wielu czynników, a najgorzej jest w polityce - tu istotą rywalizacji jest dziś częściej nieprzestrzeganie reguł niż ich dochowywanie.
Dla pokolenia Grzegorza Kaczmarka - chłopaka z Rawicza - idolami byli kolarze, bohaterowie Wyścigu Pokoju i lekkoatleci ze słynnego "Wunderteamu" - Sidło, Krzyszkowiak, Piątkowski... Wśród moich rówieśników każdy chciał być Lubańskim lub Szurkowskim, a idolem następnej generacji był Boniek. Bo idole - w każdym kraju i w każdej generacji - są zawsze, natomiast "manie" niekoniecznie. Idolem najczęściej jest sportowiec, ale może być nim i piosenkarz (Michał Wiśniewski, Doda), i gwiazdy seriali (tylko czy aktorzy Stockinger i Żmijewski czy raczej dr Lubicz i dr Burski?), i wybitny pianista (przed laty Zimmermann, ostatnio Blechacz), i wreszcie bohaterowie takich programów, jak "Taniec z gwiazdami". Jeśli przed laty idolami byli odtwórcy "Czterech pancernych", ale także wspomniany Zimmermann i Maryla Rodowicz, i nie - jak dziś medalowe olimpijskie "rodzynki", lecz całe wówczas tuziny mistrzów - łatwiej zrozumieć, że o jednej zbiorowej fascynacji - "Klossomanii", "Deynomanii" czy "Bońkomanii" nie mogło być mowy.

Rodzynki zawsze w cenie

- To głód sukcesu powoduje taki szał wokół jednej postaci - twierdzi najstarszy obecnie "praktykujący" dziennikarz sportowy w naszym regionie, wieloletni filar "IKP", Zdzisław Sosnowski. - Jeśli od dziesiątków lat nie było drugiego Fortuny na igrzyskach zimowych, a letnie udają nam się od jakiegoś czasu tak sobie, to zapotrzebowanie na takiego rodzynka jak Małysz jest wielkie. W latach 50. ludzie kochali bokserów (zwłaszcza po pamiętnych Mistrzostwach Europy w 1953 roku, gdy zdobyli 5 złotych medali lejąc po drodze "Ruskich"), ale też lekkoatletów (Sztokholm '58 to z kolei aż siedem tytułów mistrzów Europy)), kolarzy z Królakiem - pierwszym polskim zwycięzcą Wyścigu Pokoju i piłkarzy, a zwłaszcza Cieślika po "historycznym" 2:1 z ZSRR. My w Bydgoszczy byliśmy dumni ze Zdzisława Krzyszkowiaka i Teresy Ciepły, ale - mój Boże... - nawet jeśli ktoś miał telewizor, w 1960 roku nie docierały do naszego województwa transmisje z igrzysk w Rzymie. I jeszcze jedna różnica - za lekkoatletami ani za wicemistrzem olimpijskim w boksie Adamskim, ani za wioślarzem Kocerką nikt wtedy nie jeździł z zawodów na zawody. Zresztą, jakie to wszystko jest ulotne... W Bydgoszczy wszyscy zachwycali się super-strzelcem I-ligowej Polonii Marianem Norkowskim, żałując, że rzadko gra w reprezentacji, ale np. mój starszy kolega z "IKP" Edmund Hejdak - świetny rysownik i karykaturzysta nieraz powtarzał: - Co tam Norkowski, trzeba było widzieć przed wojną Wilimowskiego! To był piłkarz...
W tym miejscu pojawia się jeszcze jeden rodzaj "manii" - fascynacje o wymiarze lokalnym - np. żużlowe w przypadku naszego regionu; choć nie tylko, bo w rodzinnym Rawiczu dr Kaczmarka kibice kochali Floriana Kapałę. W Toruniu takimi postaciami byli najpierw Marian Rose, później Wojciech Żabiałowicz, natomiast w Bydgoszczy ani wcześniej ani później nie trafił się taki idol, jak Tomasz Gollob. Chociaż w pewnym momencie wydawało się, że podzieli się popularnością z Piotrem Protasiewiczem...
- Bo on miał wszelkie dane, no prawie wszelkie, by kibice na jego punkcie oszaleli - mówi red. Sosnowski. - Niestety, poza sportowymi wynikami. Idolem nie może być ktoś pokroju Gołoty. To musi być sportowiec medialny - wygadany, sympatyczny, przystojny, dobrze ubrany. W tym sensie na kogoś bliskiego ideału wyglądał mi Protasiewicz; gdyby był talentem formatu Tomka Golloba. Ale nie był.

Woda toaletowa "Kubica"?

A jednak takie kreatorskie cuda sie zdarzają. Najlepszym przykładem jest David Beckham, który ani w Realu Madryt, ani w reprezentacji Anglii nie jest lepszy od co najmniej kilku piłkarzy, ale pod względem popularności pozostaje bezkonkurencyjny. Na całym niemal świecie fani są doskonale poinformowani, jak układa się w rodzinie Beckhamów - Dawidowi i jego żonie - wokalistce "Space Girls", jak wygląda flakon z wodą toaletowa Beckhama, jakie dżinsy nosi Beckham, jaką ma ostatnio fryzurę.
- Byłoby to nie niemożliwe bez mediów. To one kreują takich idoli jak Beckham - mówi dr Kaczmarek. -To warunek niezbędny, dzięki któremu "Beckham-manie" czy "Małyszomanie" są produktami kultury masowej właśnie naszych czasów. Innej kreacji niż przez media nie ma. Ktoś nieobecny w telewizji, w obiegu publicznym praktycznie nie istnieje. Wylansować można każdą miernotę; przede wszystkim w show-buisnessie. I tu sport jawi się jeszcze (jeśli nie jest dotknięty dopingiem) jako oaza przyzwoitości; miejscem autentycznych zmagań i dziedziną, w której kogoś nieumiejącego jeździć na motocyklu nie da się wykreować na postać bardziej popularną od Golloba. W sumie jednak, nawet gdy idzie o sport z jego zdrowymi kryteriami, ta kreatorska rola mediów jest przesadnie znacząca. W innych dziedzinach nawet groźna. Jest w stanie wynieść jednych do poziomu idoli, a zdeptać wręcz ich poprzedników.
Z Małyszem i Kubicą jest jednak inaczej. Tu coś się po prostu w naturalnie kończy (szaleństwo narodowe, a nie kariera naszego skoczka) i coś innego zaczyna. Małysz nie wygrywa już z całym światem jak chce, a jego lokaty na podium i tuż obok, to już nie to, nie ta magia co kiedyś. W to miejsce wskakuje teraz Kubica, jak na zamówienie - w samą porę. Żeby się przekonać, jak ciężko się dźwiga odpowiedzialność za dobre samopoczucie 40-milionowego narodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska