Znak "zakaz wjazdu" do kasacji

- To nonsens! Tą drogą rzadko kto jeździ - mówi jeden z mieszkańców. - Tylko my mamy problem, bo żeby na przykład dostać się na rynek, musimy okrążyć pół miasta.

Stoimy na parkingu z mieszkańcami dobrą godzinę. Przez ten czas przejechało dokładnie siedem samochodów, z czego dwa... pod prąd. Jeden z kierowców jechał z przyzwyczajenia i nie patrzył na znak, drugi, bo zapewne uznał, że znak jest niepotrzebny.

- Mamy przy tej ulicy tylko cmentarz i liceum - dodaje inny mężczyzna. - Ruch jest tylko w niedzielę. Auta, które są tu zaparkowane znikną podczas wakacji, ponieważ szkoła będzie zamknięta - argumentuje.
Mieszkańcy uważają, że zmiana w organizacji ruchu spowodowana była naciskami księdza proboszcza pobliskiej parafii. - W niedzielę i podczas kościelnych uroczystości nie można przejść. Wielu chce postawić auta jak najbliżej kościoła, choć parking jest niedaleko. Bezmyślni kierowcy zastawiają wtedy cały zakręt - tłumaczą mieszkańcy.

Ulica Szkolna, co prawda jest jednokierunkowa, ale tylko na pewnym odcinku.

- Utrudnia to nam życie. Żeby dojechać do centrum, musimy pokonać półtora kilometra, a nie kilka metrów. Przeciskamy się przez ulicę Kościuszki, która zawsze jest zatłoczona - tłumaczą nam mieszkańcy.
- Można by zrobić ulicę jednokierunkową, ale w określone dni - podsuwa pomysł jeden z mieszkańców.
Marian Zieliński, starosta radziejowski zapewnia, że komisja jeszcze raz przeanalizuje, czy znak o symbolu B2 jest postawiony poprawnie.

- By komisja mogła sprawdzić to ponownie, konieczny będzie wniosek na piśmie od mieszkańców lub nawet od jednej osoby - powiedział nam Marian Zieliński, który zaznaczył, że znak nie wziął się przypadkowo. - Samochody, które jechały w kierunku kościoła zagrażały konduktom pogrzebowym. Znak postawiono na wniosek proboszcza i dyrektora szkoły - nie ukrywa.