Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znani muzycy oceniali w jury Jaszczur Music Festival w Lisewie

Monika Smól
Sławomir Wierzcholski (z lewej) i Ryszard Sygitowicz w jury
Sławomir Wierzcholski (z lewej) i Ryszard Sygitowicz w jury Nadesłane
Rozmowa ze Sławomirem Wierzcholskim z Nocnej Zmiany Bluesa i Ryszardem Sygitowiczem, dawnym gitarzystą Perfectu, jurorami „Jaszczur Music Festiwal”. Znani muzycy oceniali w jury Jaszczur Music Festival w Lisewie.

Wdzięczna jest rola jurora w muzycznym konkursie?
Sławomir Wierzcholski: Jestem jurorem w„Jaszczur Music Festiwal” Lisewo odsześciu lat. Mam okazję spotkać entuzjastów izobaczyć, co młodzież gra. Zwłaszcza przytak wspaniałej organizacji, jaką zapewniają Marzena, Alicja iwójt. Dzięki nim świat jest piękniejszy, robią to społecznie iz ogromnym zapałem. Stąd chętnie biorę udział.
Ryszard Sygitowicz: W tym jury zasiadłem po raz pierwszy. Czasem podejmuje się jurorowania, bo nic trudnego, ale odczuwam odpowiedzialność. Przyznaję, często odmawiam. Dalem się skusić Marzennie Szpręglew-skiej, a przekonała mnie jej werwa. I nie żałuję. Organizacja była znakomita.

Taka impreza w małej wsi - to was jeszcze zaskakuje?
RS: Lisewo ma 2,5 tysiąca mieszkańców, gmina około 5 tysięcy, a szósty raz organizują dużą imprezę. Podkreśliłem, że w małych miejscowościach robi się często fajniejsze imprezy niż w molochach. Życzę temu festiwalowi, by się rozwijał.

Jak oceniacie poziom zespołów, które walczyły o laur?
SW: Z roku na rok jest wyższy, co nie powinno dziwić. Było 29 zgłoszeń z całej Polski, wystąpiło siedem kapel. Cieszyliśmy się, że nasz wybór pokrył się z opinią publiczności. Jesteśmy zawodowymi muzykami, słuchamy wnikliwie, oceniamy to, czy zespół porusza, wzbudza radość, ale musi też prezentować dobry poziom techniczny.

RS: Poziom był wysoki, wyrównany. Ze Sławkiem jesteśmy na scenie mniej więcej tyle samo czasu. Fajnie, że nasze typy się pokryły z głosem publiczności. Dwa wyróżnione zespoły odbiegały od zwycięzcy tylko o milimetry. Mogłyby grać nie po domach kultury, a na dużych scenach.

Czym urzekł was zespół, który wygrał „Jaszczura”?
SW: Był dojrzały technicznie i grał precyzyjnie. Poza tym, gdy słyszę muzykę i noga mi sama chodzi, to znaczy że zespół przekazuje pozytywne wibracje. Talent wyczuwa i profesjonalne jury i publiczność. Rysiu gra na gitarze dwukrotnie dłużej niż członkowie zwycięskiego zespołu żyją i też bezdyskusyjnie przyznał im pierwsze miejsce. Ja wolałbym, by śpiewali po polsku, choć angielski znam - nawet go uczyłem, ale nasze zespoły mają szansę zaistnieć tylko grając po polsku.
RS: Mnie urzekł pomysł zespołu Moove - muzykalność, świeżość, energia, precyzja wykonania. Choć sam gustuję w innej muzyce, bo wykonawca śpiewał bluesa. Trudno w muzyce rozrywkowej zaskoczyć czymś nowatorskim, wszystko już było. Doceniam więc tych, którzy proponują ciekawe aranżacje.

Wygrana w muzycznym konkursie może być przepustką?
SW: Jest pomocne w częstszym graniu koncertów. Można się pochwalić dyplomem, a gdy ktoś sprawdzi, że przyznali go profesjonalni muzycy może uwierzyć w zespół i zaprosić. Łatwiej też pukać do sponsorów po wsparcie na wydanie płyty, gdy ma się już sukcesy. Większa jest też wiara bliskich, że to co robimy ma sens. Gram z NZB od 40 lat. Pamiętam, jak na początku tej drogi przywiozłem z Raciążka wazon - nagrodę w konkursie. Rodzice spojrzeli z uznaniem, że może to co robię ma sens.

Jak się ma rock&roll w naszym kraju, w obliczu wszechobecnej komercji?
SW: Moim zdaniem, ma się dobrze. Dowodzi tego nawet lisewski przegląd. Zgłosiło się wiele zespołów, a to przecież nie jedyna taka impreza w kraju. Młodzi ludzie niekoniecznie ulegają presji „talent show”, a grają to co im w duszy gra. Próbują robić to, co kochają, choć wielu to samoucy świadomi, że droga przed nimi jest trudna. Najważniejsze, że nie są nastawieni na szybką karierę. Idą za głosem serca, choć wiedza, że zaistnieć medialnie im nie będzie łatwo.
RS: Rynek muzyczny zaczęły kształtować radia. Średnio to wychodzi. Nagrałem z Grzesiem Markowskim płytę - po naszemu, rockowo. Ze względów komercyjnych kazali nam dopasować część utworów do potrzeb radia. Zdenerwowałem się. Radiowcom wydaje się, że są nieomylni. Jeżdżę na koncerty z Perfectem, jest zawsze komplet, a gramy w wielkich salach. Ludzie lubią rocka, tylko z promocją coś się porobiło.

Patrząc na „Jaszczura” dużo kapel gra rocka. Jaką radę byście im dali, by się nie poddali i nie zmienili?
RS: Trzeba wierzyć w siebie, z zapałem pracować, słuchać rad innych. A w muzyce szukać swojej ścieżki, rozwiązań aranżacyjnych, które wtopią w fotel. Jest też element niezależny od nas - łut szczęścia. Przydaje się zawsze.
Rozmawiała Monika Smól

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska