Na spotkaniu z toruńskim kolarzem sala była prawie pełna. - Jestem tu, bo cieszę się, że mogę poznać kogoś, kto jest wielką osobą - mówił pan Adam spod Torunia, jeden z osadzonych, którzy przyszli posłuchać Michała Gołasia.
- Widzimy go tylko w telewizji, jak jeździ w wyścigach, ale nie wiemy, jak to wygląda na co dzień: ile czasu musi trenować, ile godzin na to poświęca. A to przecież ciekawe.
Mistrz Polski nie miał taryfy ulgowej- Pierwszy raz jestem w takim miejscu - przyznał kolarz jeszcze przed spotkaniem z osadzonymi. - To dla mnie nowe wrażenia, staram się podejść do tego spotkania otwarcie. Myślę, że sam mogę się tutaj czegoś ciekawego dowiedzieć i poznać nowe aspekty życia. Co chciałbym przekazać? Mogę tylko opowiedzieć własną historię: o tym, że trzeba ciężko pracować. Pochodzę z niewielkiej wsi, z której potrafiłem się wybić na poziom światowy, a nie było to łatwe.
Czytaj: Michał Kwiatkowski i Michał Gołaś z orderami na piersi
Kolarz opowiedział więc osadzonym o początkach swojej drogi zawodowej. - To nie było tak, że ktoś mi dał rower, ubrania, pieniądze i poprosił: "a teraz łaskawie mógłbyś zacząć jeździć?" - mówił w świetlicy toruńskiego aresztu śledczego. - Ale dzięki znakomitemu trenerowi udało mi się coś z tym kolarstwem zrobić. Łatwo jednak nie było. Na wuefie w liceum też nie miałem taryfy ulgowej. Kolarstwo kolarstwem, co z tego, że na poziomie mistrzowskim, to nie było żadne wytłumaczenie dla mojego nauczyciela - opowiadał mistrz Polski. - Wokół lasku i tak musiałem swoje na zajęciach wybiegać. A potem jak najszybciej wracałem ze szkoły do domu autostopem, żeby zdążyć na trening i wsiąść wreszcie na rower.
Kolarz przyniósł też do aresztu swój rower treningowy i pokazał go osadzonym. - Jeżdżę na nim codziennie, spędzam z nim mniej więcej tyle czasu, co z rodziną, więc muszę o niego dbać - zapewniał.
To nie pierwsze takie spotkanie w toruńskim areszcie. Sportowcy gościli tu już wcześniej. - Byli koszykarze: Polski Cukier, były koszykarki z toruńskich Katarzynek, sekcja boksu, piłkarze Elany i żużlowcy - wylicza gości aresztu Agnieszka Szatkowska, rzeczniczka prasowa "okrąglaka". - Ale pierwszy raz gościmy gwiazdę tego formatu.
"Ludzie zza murów" mogą pomóc więźniom. W toruńskim areszcie na co dzień przebywa około 140 osadzonych. Jedni mają już wyroki, trafili tu za poważne rozboje, inni - za niezapłacone grzywny czy alimenty, jeszcze inni dopiero czekają na rozprawy sądowe. Czym dla nich są takie spotkania? - Przede wszystkim można się na nich wiele dowiedzieć - mówi pan Adam. - I wyciągnąć trochę wniosków. Poza tym jest to jakiś sposób na spędzenie czasu.
- Im częstszy kontakt naszych osadzonych z życiem na wolności, z ludźmi zza muru, tym łatwiej jest im przystosować się później do wyjścia - podkreśla wagę takich akcji Agnieszka Szatkowska. - Bo izolacja penitencjarna nie służy takiemu przystosowaniu. Dlatego niezbędne są programy resocjalizacyjne i również dlatego organizujemy wizyty takie jak ta.
Czytaj e-wydanie »