Mecz toczony był w bardzo ciężkich warunkach przy mocno padającym deszczu. Murawa była mocno nasiąknięta, a miejscami piłka stawała w kałużach. Było dużo przypadkowości. Biało-zieloni zdając sobie sprawę z powagi sytuacji od początku przejęli inicjatywę i z pasją zaatakowali. Stworzyli sobie co najmniej trzy dogodne okazje. Po strzale Cieślińskiego piłka trafiła w boczną siatkę, z kolei po uderzeniu Zigona futbolówkę na raty złapał Rafał Misztal, a Banasiak posłał piłkę prosto w bramkarza Pogoni.
Jedyną bramką grudziądzanie stracili niedługo po wznowieniu gry. Najpierw błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnił Adrian Bielawski, który podał ją wprost na nogę Daniela Dybca. Ten od razu zagrał do Daniela Chyły, który wrzucił ją w pole karne, a w nim Adam Duda uprzedził Michala Pitera-Bućko i trącił ją głową, a ta przelobowała Fabiniaka. W tej akcji zabrakło zdecydowania w zablokowaniu dośrodkowania i wyprzedzenia strzelca. Strata gola rozbiła miejscowych zawodników, którzy nie mieli pomysłu jak sforsować defensywę zespołu z Siedlec. Próbowali zmienić niekorzystny wynik, ale czynili to bez efektu.
- Cokolwiek bym nie powiedział, to nas to nie obroni - stwierdził trener Artur Skowronek. - Nie mamy wyników i jest to szczera prawda. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że zaczynamy walkę o życie i odpowiedzialność spada na nas. Nie uciekamy od niej. Było widać, że chcieliśmy odpłacić się kibicom, którzy dalej nas wspierają. Uczulaliśmy się na bronieniu centrum bramki, ale raz przy dośrodkowaniu odpuściliśmy. Po stracie bramki było nam bardzo ciężko. Mam nadzieję, że „światło w nas nie zgaśnie” - dodał szkoleniowiec biało-zielonych.
Warto podkreślić, że pomimo słabych wyników od zespołu nie odwrócili się kibice, którzy pomimo niesprzyjającej aury w dużej liczbie pojawili się na stadionie i wspierali zespół.