Grudziądzanie sezon ligowy zaczęli od dwóch porażek. Po domowej - z Motorem Lublin, przegrali w Zielonej Górze. Do Grudziądza wrócili z sześcioma punktami na minusie. Mogło być lepiej, ale też... dużo gorzej.
- Do Zielonej Góry pojechaliśmy powalczyć o wygraną i miałem na to cichą nadzieję - przyznał po meczu trener GKM Robert Kościecha. - Po przebiegu meczu, gdy w połowie mieliśmy nawet 12 punktów straty, dobrze, że pociągnęliśmy końcówkę i zmniejszyliśmy ten dystans. Przegraliśmy przede wszystkim początek zawodów i trudno było potem dogonić gospodarzy.
W ekipie ZOOleszcz GKM najbardziej zabrakło punktów Jasona Doyle,a (4 pkt). - Nie chcę się wypowiadać na temat zawodników na gorąco - dodał Kościecha. - Trzeba się z tym przespać, wyciągną wnioski i walczyć dalej. Sezon jest długi.
Świetnie w Zielonej Górze wypadł Max Fricke (16+1). - W tym meczu ważne były starty, a mnie udawało się szybko wychodzić spod taśmy. Po kilku okrążeniach przypomniałem też sobie jak się jeździ na torze w Zielonej Górze. Nie wyszedł mi tylko jeden wyścig, więc indywidualnie uznaję ten mecz za udany. Ale jako drużyna stoczyliśmy ciężką walkę. W parkingu staraliśmy się sobie pomagać, podpowiadać, pracowaliśmy żeby odrobić starty. Ostatecznie przegraliśmy, ale w końcówce trochę punktów nadrobiliśmy, co jest bardzo ważne przed rewanżową częścią sezonu.
W 3. rundzie PGE Ekstraligi grudziądzkiej drużynie też będzie ciężko o punkty. Kolejny mecz znów rozegra na wyjeździe - ze Spartą Wrocław (26.04, godz. 18.00).