- To był, chyba nie tylko dla pana, szalony sezon?
- Oj, był. Dopiero wczoraj dotarło do mnie, czego tak naprawdę dokonaliśmy.
- Bydgoszcz znalazła się w tenisowej elicie. Niespodzianka czy bardziej sensacja?
-Skłaniam się do tej drugiej opcji. Gdy przed sezonem budowałem skład zespołu, przynajmniej "na papierze", nie wyglądało tak różowo. Aspiracje i marzenia weryfikowała dopiero ligowa rywalizacja.
- Proszę przypomnieć więc jej kluczowe momenty?
- Dwa mecze w Białymstoku z Dojlidami i Galaxy, oba nadspodziewanie wysoko przez nas wygrane, pokazały rzeczywistą wartość drużyny. Zgodnie uznaliśmy, że możemy w tych rozgrywkach zawalczyć o zwycięstwo. To jednak, że w sezonie zasadniczym nie przegramy żadnego meczu - bardzo nas zaskoczyło. W miedzyczasie był występ w Pucharze Polski, gdzie najpierw wyeliminowaliśmy ekipy z Grudziądza i Lęborka. Do występu w finale zabrakło nam przysłowiowej jednej piłki. Przegraliśmy wówczas z Dojlidami. Ale "poczuliśmy krew". Powiedziałem wówczas zawodnikom: dobrze się stało i że odbijemy to sobie w lidze. Dreszczyk emocji przeszedł nam po plecach podczas rewanżu z GLKS Nadarzyn; obawiałem się tego spotkania i końcowy remis to tylko potwierdził. Baraże o Superligę ze Strzelcem Frysztak były już "spacerkiem". Przesądziła wysoka wygrana w delegacji.
Przeczytaj także: Zooleszcz Gwiazda może już mrozić szampany! Ekstraklasa dla Bydgoszczy bardzo blisko
- To wybiegnijmy w przyszłość. Obecność w tenisowej elicie to już nie przelewki...
- Bardziej raczej olbrzymie różnice na płaszczyźnie sportowej i organizacyjnej. Zacznę od tej drugiej; w hali potrzebna jest specjalna wykładzina; boisko, tylko z jednym stołem, musi być otoczone bandami z pleksi. W hali przy ul. Bronikowskiego chcielibyśmy zainstalować dodatkowe trybuny, bo zainteresowanie kibiców przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Co do kwestii sportowych; w obecnym składzie personalnym nie mielibyśmy w Superlidze żadnych szans na podjęcie walki. Nasza najwyższa klasa rozgrywkowa jest pod względem poziomu sportowego druga w Europie (przoduje niemiecka Bundesliga). Wzmocnienia i to graczami zagranicznymi są więc nieodzowne. W drużynach naszych przyszłych rywali występują najczęściej: minimum jeden polski zawodnik, jeden z UE, a reszta to Azjaci. Prowadzę obecnie rozmowy z dwoma zagranicznymi tenisistami, lecz ofertę finansową będę mógł przedstawić im dopiero po zamknięciu budżetu. A czasu nie jest za wiele, bo 25 czerwca trzeba dokonać zgłoszenia do rozgrywek i jest to także ostatni dzień okienka transferowego.
- ZOOleszcz pozostanie sponsorem tytularnym?
- Sam zespołu w Superlidze nie utrzymam. Gdyby pojawił się potencjalny sponsor, natychmiast ZOOleszcz zniknie z nazwy drużyny. Nie ukrywam jednak, że spodziewam się wsparcia ze strony miasta. W ligach wiele drużyn otrzymuje pomoc z gminy, a zainteresowanie dyscypliną wśród kibiców jest śladowe. W tym tygodniu ratusz ma przedstawić stanowisko, czy w ogóle pomoże finansowo i w jakiej wysokości. Napomknę tylko, że ofiarowaliśmy miastu Superligę " na talerzu" za niespełna... 8 tysięcy złotych. Włodarze PZTS i szefowie Superligi gratulują nam awansu, podkreślając jak wiele jako klub zrobiliśmy dla promocji dyscypliny. Są pod wrażeniem postępów naszej młodzieży, niebywałego zainteresowania kibiców.
- Był jakiś moment w sezonie, który na długo zapadnie panu w pamięć?
- Żeby tylko jeden... Wzruszony byłem owacją kibiców, kiedy zapewniliśmy sobie awans.